Gdy zbliża się koniec roku, chodzą mi po głowie dziesiątki pomysłów na podsumowujące wpisy, ale chyba jeszcze nigdy nie udało mi się zrealizować choćby połowy z nich. W ogóle niewiele mi się w tym leniwym okresie udaje, w końcu kto by sobie zaprzątał głowę pisaniem, gdy zapas świątecznych wypieków ciągle się nie wyczerpał. Na szczęście jest jeszcze początek stycznia – idealna pora na podsumowania dla spóźnialskich.
Z blogowym podsumowaniem poszło mi dość gładko (playlista Peaceful Piano na Spotify czyni cuda, gdy chodzi o koncentrację), problem pojawił się, gdy przypomniałam sobie o pozostałych wpisowych planach. Uznałam, że osobne pisanie o ulubieńcach, postanowieniach i wspomnieniach w połowie stycznia mogłoby Was zanudzić, dlatego postanowiłam znaleźć sposób na skondensowanie tych wszystkich rzeczy. Rozwiązanie przyszło mi do głowy szybciej niż myślałam – alfabet wydał się być moim wybawieniem.
Zapraszam więc na małą wędrówkę po tym, co w 2014 roku utkwiło mi w pamięci najbardziej. Przyznaję, że nie zastanawiałam się zbyt długo nad słowem-kluczem przy każdej literze, by wyszło możliwie prawdziwie zarówno dla Was, jak i dla mnie samej. Mam nadzieję, że mały miks tematyczny nie wprowadzi zbyt dużego chaosu.
A jak angielski
Poprawę znajomości języka angielskiego obiecywałam sobie odkąd skończyłam liceum. Na obietnicach oczywiście z reguły się kończyło. Gdy tylko przychodziło mi zmierzyć się z jakimś dłuższym tekstem po angielsku, z reguły kończyło się na wyłączaniu karty w przeglądarce. W zeszłym roku obiecałam sobie, że nie będę tego dłużej odkładać i chyba mogę stwierdzić, że się udało. Znaczy… udało się pokonać lenistwo, bo mojemu angielskiemu nadal daleko do perfekcji. Chodzi mi po głowie wpis o stosowanych przeze mnie metodach, pewnie za jakiś czas go opublikuję. Jeśli ciekawi Was ten temat, polecam zajrzeć do linków dotyczących nauki języków, które udostępniam czasem w linkach godnych polecenia.
B jak basenowy rytuał
Namawianie trwało kilka ładnych miesięcy. Za nic nie dawałam się przekonać do wizyty na basenie, bo kompleksy, bo pływać nie umiem, wymówki mnożyłam szybciej, niż dwucyfrowe liczby. W końcu uległam i coraz częściej to właśnie ja rzucam hasłem: „To co, może basen?”. Co więcej, przełamałam jeden ze swoich lęków i w końcu nauczyłam się pływać! Każdy weekend staram się zacząć poranną godziną pływania, a zwieńczeniem jej z reguły bywa… pizza. W końcu nie może być zbyt idealnie ;)
C jak czas
Prób zapanowania nad własnym czasem podejmowałam w ubiegłym roku dziesiątki. Kalendarze, organizery, aplikacje, czasomierze, można by wymieniać bez końca. Zawsze, gdy wydaje się, że osiągnęliśmy w tej kwestii stan idealny i panujemy nad wszystkim, musi wydarzyć się coś, co co rujnuje naszą idylliczną wizję. Nie zliczę ile razy przechodziłam przez ten stan. 2015 rok rozpoczynam z nadzieją, że w końcu uda mi się znaleźć złoty środek w zarządzaniu własnym czasem.
D jak dieta
Jednym z moich mocnych postanowień na ubiegły rok było baczniejsze przyglądanie się temu, co jem. Sama siebie zaskoczyłam tym, jak szybko weszła mi w nawyk zmiana przyzwyczajeń. Zaczęłam od ograniczenia cukru i słodyczy, w tej chwili nie słodzę już kawy, ani herbaty, a robiąc ciasta, zawsze dodaję połowę przewidzianej porcji cukru. Potem na celowniku znalazły się czipsy. We wpisie o zamiennikach czipsów dzieliłam się z Wami moimi ulubieńcami. Nauczyłam się również jak częściej pić wodę mineralną i w tej chwili naprawdę rzadko sięgam po cokolwiek innego do picia. Jest jeszcze wiele do poprawienia, ale mimo to jestem bardzo dumna z dotychczasowej zmiany.
E jak ewolucja
Nie tylko blogowa ale również moja prywatna. To był dla mnie rok poprawiania jakości w naprawdę wielu aspektach życia. Rok nabierania dystansu, odkrywania tego, co istotne w codziennym życiu, a także rok walki z własnymi cechami i przekonaniami, które blokowały rozwój. Wiele z tych rzeczy wymaga jeszcze dopracowania, ale myślę, że już teraz śmiało mogę powiedzieć, że było warto.
F jak firma
…faktura, fiskus. W 2014 roku w końcu odważyłam się na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Nie była to łatwa decyzja, wątpliwości było naprawdę dużo, ale uznałam, że jeśli nie spróbuję, całe życie będę myśleć co by było, gdybym jednak się zdecydowała. Życie jest zbyt krótkie na gdybanie. Początki własnego szefowania były trochę przerażające, ale z biegiem czasu wszystko staje się bardziej zrozumiałe, a ja stwierdzam, że jak zwykle wszystkie moje obawy były trochę na wyrost.
G jak Gdańsk
Gdańsk odwiedziłam przy okazji tegorocznego Blog Forum Gdańsk, ale z moich planów na zwiedzanie tego pięknego miasta niewiele wyszło. Spotkanie blogerów okazało się być na tyle pochłaniające, że na wszystko inne zabrakło już czasu. Obiecałam sobie jednak, że w tym roku wrócę z większym bagażem wolnego czasu i mam nadzieję, że uda się dotrzymać słowa.
H jak hedonizm
Postawa, którą staram się w sobie pielęgnować odkąd poczułam, że trochę zatracam się w ilości obowiązków. Każdy weekend staram się spędzić możliwie leniwie i z dala od komputera. Mniej więcej w połowie ubiegłego roku stworzyłam również listę zachcianek. Wszystkie rzeczy, na które reaguję natychmiastową potrzebą kupienia (oczywiście te w granicach rozsądku), wpisuję na tę listę i jeśli po kilku tygodniach potrzeba ta się nie zmniejsza, to staram się realizować daną pozycję.
I jak Instagram i Illustrator
Czyli aplikacja i program, które w ubiegłym roku pochłonęły zdecydowanie najwięcej mojego czasu. Co zabawne, do tego pierwszego podchodziłam z dużą rezerwą, a po zaledwie kilku tygodniach wciągnęłam się na dobre. Na szczęście tylko jeden z nich wywołuje we mnie wyrzuty sumienia z powodu straconego czasu – przy Illustratorze mogłabym siedzieć bez końca i mam nadzieję, że ten rok jeszcze bardziej rozwinie naszą wspólną przygodę.
J jak jaglanka
Kaszę jaglaną odkryłam stosunkowo późno, ale to właściwie nawet dobrze – blogosfera była już wówczas wypełniona przeróżnymi przepisami na nią, a ja mogłam korzystać do woli. Spróbowałam bez przekonania, ale błyskawicznie przepadłam. Od tamtej pory jaglanka ląduje na stole średnio raz w tygodniu, najczęściej w wersji wegetariańskiej – z warzywami. Jeśli jeszcze nie próbowaliście, nowy rok jest dobrą okazją do nadrobienia.
K jak kompromis
Po ponad roku mieszkania we dwoje, nauczyliśmy się do perfekcji trudnej sztuki kompromisu. Zgodnie z zasadą: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni”, przetrwaliśmy i teraz nawet negocjacje dotyczące zmywania czy odkładania keczupu akurat w to, a nie inne miejsce nam nie straszne.
L jak lista filmów
Kilka miesięcy temu w czasie jednej z luźnych rozmów o niczym uznaliśmy, że mamy spore zaległości w filmowych klasykach. Stworzyliśmy wówczas listę filmów, których nie oglądaliśmy i w każdy weekend staramy się nadrobić jeden tytuł. Stało się to takim całkiem przyjemnym rytuałem na koniec tygodnia, mam nadzieję, że będziemy go kontynuować w tym roku.
M jak Mac
A nawet podwójny MAC. Z jednej strony ten kosmetyczny i moja pierwsza pomadka tej marki w odcieniu Creme Cup – niemal od razu stała się ulubioną pomadką ze wszystkich dotychczas używanych. Z drugiej strony inny MAC – iMac, czyli spełnienie jednego z moich marzeń. Mimo, że jest ze mną już jakieś pół roku, moja ekscytacja nie mija.
N jak notatnik
Mój nieodłączny towarzysz, a właściwie towarzysze, bo mam ich całkiem sporo. Nie potrafię przekonać się do kalendarzy, choć cały czas próbuję. Wszystko zapisuję w formie luźnych notatek, a czasem nawet rysunków. Nie jest to może najbardziej efektywny sposób na ogarnianie własnych myśli i obowiązków, ale chyba nie jestem w stanie nic poradzić na to, że lubię taki twórczy chaos. 2015 rozpoczynam próbą przekonania się do organizera Aliny – przeciwnik tym razem jest naprawdę mocny, zobaczymy co z tego wyjdzie.
O jak odgruzowanie
Czyli pozbywanie się z otoczenia rzeczy zbędnych. Czasem mam słabość do przechowywania przedmiotów z myślą: „Kiedyś się przyda”. Z reguły doskonale wiem, że skończy się to wydobyciem danej rzeczy z szafy po roku i stwierdzeniem: „Po co ja to trzymam?”, ale chomikowanie bywa silniejsze. W zeszłym roku zaczęłam nierówną walkę z tą skłonnością i muszę przyznać, że idzie mi całkiem nieźle. Odgruzowałam już dokumenty, swoją szafę i komodę z bielizną, pękam z dumy!
P jak pomelo
Owocowe odkrycie ubiegłego roku. Kupiłam na spróbowanie, zraziłam się, po czym doczytałam, że cały sekret polega na obraniu owocu z gorzkich błon. Po drugim podejściu stałam się absolutną fanką. Od tamtej pory pomelo cały czas gości na naszej tacy z owocami, a ja mam kolejną idealną przekąskę do podjadania w trakcie pracy.
R jak relaks
Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że relaksu trzeba się nauczyć, pewnie wzięłabym go za człowieka niespełna rozumu. Uczyć się odpoczywania? Dobre sobie. Doszłam jednak do takiego punktu, w którym faktycznie musiałam się nauczyć odpoczywania, bo obowiązki pochłaniały mnie tak bardzo, że potrafiłam spędzić kilka godzin przy komputerze bez ani jednej przerwy. Z kolei nawet gdy te przerwy sobie fundowałam, myślałam wyłącznie o tym, co jeszcze mam do zrobienia. Cały czas uczę się efektywnego relaksu, mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze.
S jak spotkania
Próbowałam zliczyć jak wiele osób poznałam w przeciągu minionego roku i… nie byłam w stanie. Poważnie! Blog Forum, Blogowigilia, bloSilesia, wyjazdy – wszystkie te okazje obfitowały w poznawanie tylu fantastycznych ludzi, że czasem aż trudno mi w to uwierzyć. Nie dam rady wymienić tutaj wszystkich, z którymi miałam okazję zamienić choć kilka zdań w minionym roku, ale wiedzcie, że fajnie było Was poznać. Już cieszę się na spotkania w tym roku!
T jak teatr
Moje wspomnienia związane z teatrem sięgają jeszcze czasów podstawówki. Pomysły związane z odświeżaniem tych wspomnień zabijała z reguły jakaś głupia wymówka. W zeszłym roku udało mi się w końcu to postanowienie spełnić i bez wahania stwierdzam, że chcę więcej. Być może wybór dobrej sztuki kosztem kilku nie do końca udanych kinowych produkcji byłby dobrą opcją na kolejny rok?
U jak uśmiech
Nie mógł się tutaj nie pojawić – tytuł bloga zobowiązuje. W 2014 roku starałam się każdego dnia znaleźć powód do uśmiechu, nawet gdy nie do końca było się z czego cieszyć. Mam nadzieję, a nawet jestem pewna, że w tym roku będę podtrzymywać tę tradycję.
W jak Warszawa
Przed 2014 rokiem nie byłam w Warszawie ani raz. W minionym roku odwiedziłam ją aż dwukrotnie i choć dalej utrzymuję, że nie chciałabym tam zamieszkać, stwierdzam również, że stolica nie jest jednak tak zła jak ją malują. Obydwie wizyty wspominam bardzo miło (o jednej z nich możecie przeczytać w tym wpisie) i mam nadzieję, że wrócę tam w 2015.
Z jak zakupy
Z jednej strony moje zakupy w minionym roku były bardzo przemyślane. Nie ulegałam przecenom i wyprzedażom zbyt często, ograniczyłam się do minimum w kwestii kupowania ubrań. Z kolei z drugiej strony dałam się wciągnąć w zakupy na eBayu, a to zaowocowało porcją kilku nie zawsze niezbędnych przedmiotów. Na szczęście ebayowy szał nie trwał wiecznie – wyleczyłam się. Myślę, że moje świadome kupowanie ma się dobrze i życzę sobie, by procentowało w tym roku.
Jaki świetny pomysł z tym alfabetem!
Co jest takiego fajnego w Macku czego nie ma w Windzie?
Na przykład ekran Retina i to, że się nie zawiesza. No i stratuje w 2 sekundy.
miałabym ochotę napisać: wszystko :) przede wszystkim: brak problemów z wirusami, brak problemów z zawieszaniem się, poczucie pracy z eleganckim sprzętem… oj mogę tak długo, choć więcej o MacBookach niż o tym stacjonarnym iMac’u
Świetne podsumowanie – to rzeczywiście był dobry pomysł, żeby trochę różne tematyki połączyć w jeden wpis o 2014 roku. I wielkie gratulacje, bo podejrzewam, że wcale tak szybko nie ułożyły Ci się wszystkie literki; rok temu sama robiłam alfabetyczne podsumowanie roku i pamiętam jaką trudność sprawiło mi kilka literek ;)
Szczerze mówiąc poszło całkiem gładko. Większy problem był, gdy do jednej litery pasowało mi kilka wyrazów :)
Ale fajny pomysł z tym literkowym podsumowaniem. Właściwie każdą mogłabym skomentować ale skupię się na G jak Gdańsk, w którym również się zakochałam w tym roku i nawet spędziłam tam Sylwestra!!! <3 i na L jak Lista Filmów. Genialna opcja. Ja filmy oglądam non-stop i chyba gdzieś mi zanikła magia związana z oglądaniem :) A taki cotygodniowy rytuał byłby wydarzeniem :P
A ja trochę boję się zakupu Aira, bo… Bo pewnie chciałabym resztę sprzętów też mieć z Apple – nie masz ochoty na tablet, telefon, odtwarzacz muzyki z jabłkiem? Chyba, że masz to nie było pytania :D
Mam i to jeszcze jaką! Płynność i niezawodność działania szybko potrafi do siebie przyzwyczaić ;)
Świetny pomysł na wpis podsumowujący! (aż chyba zrobię mały plagiat na podsumowaniu roku 2015 :P)
Pamelo uwielbiam, gratuluje założenia firmy – ja ciągle się cykam i mimo, że pracuję w sumie na własną rękę to ciągle pod skrzydłami kogoś innego ;) Basen? Zapomniałam, że istnieje! Też staram się nadrabiać filmy, ostatnio nadrabiam klasyki pokroju Władcy pierścieni i Hobbita (wstyd, że tego jeszcze nie oglądałam, nie?). A jeśli chodzi o spotkania, to koniecznie daj mi znać jak będziesz w Krakowie! Super by było skoczyć razem na kawę. :)
Będę na pewno pamiętać, jeśli uda mi się w tym roku zawitać w Krakowie! :)
Kapitalny pomysł na podsumowanie, plany itd.
Trzymam kciuki za powodzenie Twoich postanowień… i swoich także.
Jestem pod wrażeniem Twojej przemiany, którą na łamach bloga mogłam zaobserwować – nie była to rewolucja, ale płynna ewolucja, której życzyłabym sobie i każdej osobie, która tego potrzebuje.
Dziękuję, miło mi to czytać :)
świetne podsumowanie :)
Mam taki sam notatnik czerwony :)
Nauczyłaś się pływać! Gratuluję, bo wiem jakie to trudne zacząć się tego uczyć po 20-tce. Sama umiem już pływać na plecach, co lepsze jest niż nic, ale za cholerę nie mogłam się nauczyć żabki ani choćby pieska.
W sumie to, że o tym napisałaś motywuje mnie do podjęcia kolejnej próby. Niech no tylko dorwę jakiś sensowny kostium kąpielowy!
Właściwie to ja nie wiem, czy nazywanie moich wyczynów pływaniem nie jest lekkim nadużyciem, bo ja po prostu jakoś utrzymuję się na wodzie metodą pieskowo-pokraczną ;) Tak czy siak dumna jestem, że się przełamałam, bo samo położenie się na wodzie mnie przerażało.
Heh, siedząc kilka dni przed świętami w pracy i nudząc się niemiłosiernie, chwyciłam za notatnik i próbowałam wypełnić swój alfabet – do dziś nie skończyłam, mimo kilku podejść :D Jednak kilka smaczków się uzbierało: B jak blender – stary umarł i za długo żyłam bez tego zbawiennego urządzenia, K jak kursy – wiadomo, inwestycje w siebie są najlepsze. Potem inwestycja w klasyczne, czarne czółenka :D, P jak półmaraton, który… tak jakoś wyszedł, U jak ubrania sportowe, których po minionym roku mam zdecydowanie więcej, niż tych „normalnych” (niestety dylematy typu nie mam co na siebie włożyć na siłkę przez to nie… Czytaj więcej »
To chyba jakiś słaby rok dla blenderów był, bo mój też padł ;)
Narobiłaś mi ochoty na pomelo a tu sklepy pozamykane :P
Coś w tym jest, że relaksu trzeba się nauczyć. Jestem osobą, która potrzebuje dużo czasu na wyhamowanie. W piątek po wyjściu z pracy nie potrafię od razu przestać myśleć o pewnych sprawach, wolna od spraw zawodowych budzę się dopiero w sobotę, ale zauważyłam, że z każdym tygodniem jest coraz lepiej. Staram się z tym walczyć i jak najlepiej odpoczywać.
N jak Notatnik – 2015 jest moim pierwszym rokiem, w którym usiłuję przestawić się z notatnika na kalendarz ;) Też na razie ciężko mi to idzie ;-) Pozdrawiam, Agata.
You’re never fully dressed without a smile, jak to śpiewa SIA :)
Bardzo ciekawy ten tag, chyba sama na niego odpowiem w niedługim czasie :)
pozdrawiam :*
Świetne podsumowanie. Gratuluję mocno rozwojowego roku :) Pytanie z innej beczki: skąd ta przepiękna przykrywka na kubek?
Z eBaya, szukaj pod „cup cover” ;)
Świetny pomysł na podsumowanie :) u mnie w zeszłym roku kulała literka S, teraz będzie czas na nadrobienie.
Ach Illustrator ♡♡♡
Uśmiech – ja też bardzo intensywnie nad tym pracuję. W tym roku nawet przyłączyłam się do dosyć głośnego wydarzenia na facebooku – stworzenie słoika szczęścia ;)
strasznie mi się spodobał ten post, kurczę, czytałam jak zaczarowana :)
Nie ma jak podsumowania alfabetyczne. Też takie zastosowałam. :)
o tak, u mnie pod M zdecydowanie znalazłby się M.A.C. chociaż nie wiem… może jednak Moleskine ;)
Z nieba mi spadło podsumowanie literki F! Otóż: czy planujesz może post dotyczący zakładania własnej firmy? Szukałam wyszukiwarką takowego, ale nie mogę się dogrzebać (jeśli jest już napisany, czy mogę prosić o link). Nowy rok, zmiany, zmiany i bardzo by mnie wsparł takiego rodzaju post. Zarówno jeśli chodzi o stronę praktyczną (jasne, wiem że wszystkiego napisać się nie da, ale tak chociaż po łebkach) jak i taką hm… emocjonalną stronę przedsięwzięcia. :) Czy byłabyś skora podjąć temat?
Myślałam o tym, ale nie jestem w stanie powiedzieć kiedy uderzy mnie tak duża wena, by zebrać to wszystko w całość. W każdym razie jeśli będziesz mieć jakieś pytania, pisz śmiało ;)
przypomniałaś mi o pomelo :) fajny pomysł na podsumowanie swojego roku!
Pomelo <3 Dawno nie jadłam, muszę poszukać! :) Literki S i U też bardzo mi się podobają :)
Również uwielbiam pomelo, choć ostatnio walczy ono z różowymi grejpfrutami. ;)
Chyba najbardziej cieszy mnie Twój punkt „E jak EWOLUCJA”! Go Girl! ;-)
niesamowicie inspirujący wpis! powodzenia!
Z Illustratorem mam podobnie ;-)
Świetny pomysł na wpis podsumowujący – przyjemnie się go czytało! U mnie z basenem sprawa wygląda tak, że jak się już przełamię, to chodzę i jest OK. Wystarczy kilka tygodni przerwy i wszystkie lęki, kompleksy i inne 'niechcemisie’ wychodzą. Widocznie nie powinnam robić sobie w nim przerw ;-)
Szczęścia w 2015 roku życzę!
U mnie zimą to wygląda tak, że chętnie poszłabym popływać, ale niekoniecznie mam ochotę wychodzić na mróz, suszyć włosy, znowu wychodzić na mróz itd. Czekam aż ktoś w końcu wymyśli teleportację ;)
Przyjemnie się czytało, a tej jaglanki koniecznie muszę spróbować :)
Niby bardzo długi wpis, ale bardzo przyjemnie się go czyta. Aż sama zachciałam wielu zmian :>
Spróbuję tej Twojej jaglanki :-)
Jak zawsze miło do Ciebie wpaść na ciekawy wpis :)
Basen co tydzień – świetna sprawa! Sama bawiłam się w to całą zeszłą zimę i wiosnę. Efekt? Latem brak brzuszka i świetna kondycja by szaleć na rowerze!
A Warszawa to piękne miasto, zależy tylko od jakiej strony na nią patrzeć. Mnie zachwyciła :)
Gratuluję udanego roku, aby kolejny był jeszcze bardziej owocny powodzenia ! :*
Widzę, że przynajmniej twój rok był owocny :) Gratuluję wytrwałości!
No to pięknie, zbieraj doświadczenia na kolejny alfabet :)
Gratuluję, szczególnie zmiany nawykóe żywieniowych. U mnie pod tym względem było podobnie ale to ten rok będzie dla mnie rokiem zmian jeśli chodzi o jedzenie i mam nadzieję, że uda mi się zmienić kilka nawyków na zdrowsze. A jeśli chodzi o aktywność fizyczną to obok tabaty i crossa tez królował u mnie basen.
Świetnę podsumowanie roku. Pomysł z listą filmów spodobał mi się tak bardzo, stworzyła razem z moim partnerem swoją listę. Pozdrawiam
Super! Miłego oglądania w takim razie :)
Paulino, bardzo rzadko zabieram głos, ale czytam Ciebie już od jakiegoś czasu, a ten post taki świetny że musiałam coś napisać :) Widzę, że sporo nas łączy i zamierzam się od Ciebie trochę nauczyć – choćby sposobów na odpoczywanie … :)
Cieszę się, odzywaj się częściej! :)
Pomysłowa idea na podsumowanie, bardzo spodobała mi się ta forma. Brawo za kreatywność! Przeczytałam od deski do deski i nie zauważyłam, kiedy doszłam do końca :)
Paula, gdzie nabyłaś ten czerwony kalendarz widoczny na pierwszym zdjęciu? :)
To notes, nie kalendarz. Mój chłopak dostawał takie swego czasu w pracy, niestety nie wiem gdzie można je kupić ;)
Wspaniałe podsumowanie:) I gratuluję założenia działalności gospodarczej! Ja też jestem dla siebie szefową już prawie rok i to naprawdę świetne uczucie!