Pamiętam doskonale ten moment – pierwszy posiłek we własnym mieszkaniu. Jedliśmy pizzę, siedząc na podłodze w pustym pokoju i rozmyślaliśmy jak to będzie, od czego zaczniemy, jak to wszystko urządzimy. Od tej chwili minął ponad rok i mam wrażenie, że wyniosłam z tego doświadczenia wiele cennych lekcji, które chciałabym zapamiętać na przyszłość.
Pomyślałam sobie, że warto je zebrać i opublikować. Spisywałam swoje wnioski niemal od samego początku i choć finalnie temat urządzania się pojawiał się na blogu rzadziej, niż planowałam, to może być dobra okazja, by to nadrobić. Trochę ubiegła mnie w tym Asia Glogaza, która niedawno podzieliła się 27 lekcjami na temat remontu i przeprowadzki, ale myślę, że fakt, że zgadzamy się w niektórych kwestiach tylko dowodzi, że są do bólu prawdziwe.
Partnerem tego wpisu została marka Persempra – producent tkanin, odpowiedzialny za spełnienie jednego z moich wnętrzarskich marzeń. Ale o tym za moment, najpierw wszystko, co chciałabym wiedzieć, zanim zaczęłam się urządzać.
1. Nie wszystko pójdzie zgodnie z planem
Optymistyczny początek, co? Ale musiałam od tego zacząć. Odkąd zdecydowaliśmy się na konkretne mieszkanie, spędzałam po kilka godzin dziennie w programach do aranżacji wnętrz, na Pintereście albo na stronach sklepów meblowych. Testowałam ustawienia, mieszałam pomysły, szukałam tych jedynych, zgodnych z wyobrażeniami. A kiedy już wydawało mi się, że to mam, nastąpiło zderzenie z rzeczywistością.
Krzywe ściany, które wymusiły plastikowe listwy, głośne sąsiedztwo, które mocno pokrzyżowało plany związane z sypialnią, czy niewystarczająca liczba gniazdek, która wymusiła wiele akrobacji związanych z urządzaniem kuchni. Był moment, w którym mocno mnie to przytłoczyło, ale teraz mam świadomość, że urządzanie się to nie tylko nauka podejmowania decyzji, ale także trudna sztuka odpuszczania. To zupełnie normalne, gdy coś pójdzie niezgodnie z planem – tym bardziej jeśli to nasz pierwszy raz.
Jedna z czytelniczek kiedyś napisała, że pierwsze mieszkanie urządza się dla wroga, drugie dla przyjaciela, a dopiero trzecie jest takim skrojonym dla nas. Nie znałam wcześniej tego powiedzenia, ale z perspektywy czasu czuję, że za kilka lat będę się mogła pod tym podpisać.
2. Urządzanie się to także mnóstwo wydatków, o których się nie myśli
Kupiliśmy mieszkanie po remoncie, więc wydawało mi się, że jestem w stanie całkiem dokładnie oszacować wydatki na jego urządzenie. Uwzględniłam ze sporym zapasem wszystkie meble, sprzęty AGD, dodatki, wyposażenie, a potem na horyzoncie pojawiły się one: krwiopijcze pierdółki.
Listwy przypodłogowe, kleje, silikony, narzędzia, wizyta gazownika, który dopasował rury do nowych mebli, wizyta pana od instalacji wodnych. Podsumowując te wszystkie wydatki, o których nawet nie pomyśleliśmy na etapie planowania, uzbierałaby się pewnie dodatkowa, czterocyfrowa suma. Warto o tym pomyśleć i zostawić sobie mały zapas na takie nieprzewidziane rzeczy.
3. Można się przejechać, oceniając gabaryty mebli w sklepie
Poszukiwania mebli nauczyły mnie, by przywiązywać wagę do ich gabarytów i kształtów. A przede wszystkim, by nie oceniać ich na sklepowych wystawach. Meble w sklepach są zazwyczaj prezentowane na dużych, bardzo wysokich powierzchniach, na których wydają się dużo mniejsze. Czasem trudno jest pamiętać o tym, że nasze mieszkania takich wymiarów nie mają.
Nagle okazuje się, że fotel, który na wystawie wyglądał na całkiem zgrabny, kompletnie przytłacza i zagraca nasz salon. Albo że duża i ciężka kanapa wyglądała genialnie w aranżacji o powierzchni całego naszego mieszkania, ale już w salonie 4×5 metrów kwadratowych wygląda tak, jakby w tym pokoju miało się nie zmieścić nic poza nią.
Kupując jakiś mebel, wyobrażałam go sobie i dokładnie mierzyłam maksymalną szerokość, wysokość oraz głębokość, jakie by mnie zadowoliły. Trzymałam się tych wymiarów, porównując je w wymiarami mebla, który mi się podobał. Jeśli nie macie konkretnej wizji lub trudno jest Wam sobie coś wyobrazić, spróbujcie stworzyć prowizoryczny mebel z kartonu. Ja w taki sposób zdecydowałam o głębokości szafek w kuchni pod oknem.
4. Mieszkanie przez jakiś czas w pustej przestrzeni to nic złego
Kiedy zaczęliśmy się urządzać, bałam się, że wpadnę w jakiś rodzaj paniki, która każe mi wybrać wszystko natychmiast, a potem będziemy mieszkać w mieszkaniu pełnym rzeczy, których nie lubimy, a wybraliśmy je tylko dlatego, że były… najłatwiej dostępne. Na szczęście mam obok siebie mistrza zen i dałam się przekonać, że kilka miesięcy bez stołu czy kuchni na wymiar to nie koniec świata. I faktycznie to nie koniec świata!
Mam wrażenie, że rozłożenie niektórych wyborów w czasie zdjęło mi z barków sporo stresu, ale również pozwoliło przemyśleć, czego tak naprawdę potrzebujemy i podjąć lepsze decyzje. Ale to też nie tak, że chcę Was namawiać do ciągłego zwlekania i odkładania. To druga skrajność, która niczego dobrego nie przyniesie. Może się okazać, że zwlekaliście tak długo, że koncepcja urządzania zdąży się już zmienić w międzyczasie i wszystkie dotychczasowe kroki pójdą na marne.
U mnie czekanie sprawdziło się w przypadku krzeseł. Tutaj wiedziałam czego chcę i była to kwestia znalezienia ich w akceptowalnej cenie. Zwlekałam również z meblami kuchennymi. To częściowo efekt niedogadywania się w firmami, które robiły nam projekty, ale dzięki temu tak dobrze zdążyłam oswoić się ze swoją starą kuchnią, że doskonale wiedziałam, czego mi tam trzeba i finalnie zrobiłam sobie projekt sama.
Ale dla kontrastu napiszę, że niepotrzebnie czekałam ze stołem – i tak kupiłam model, który oglądałam na początku. Gdybym miała wyciągnąć z tego ogólną zasadę, powiedziałabym, ze czekanie sprawdza się, gdy mamy konkretną wizję i musimy szukać odpowiedniego mebla lub chcemy trochę pomieszkać, by przekonać się, czego tak naprawdę potrzebujemy.
5. Wszyscy będą wiedzieli lepiej, jakie powinno być twoje wnętrze
Już na etapie szukania inspiracji można się złapać z głowę. Wystarczy, że dołączysz do dowolnej grupy powiązanej z urządzaniem i w 10 minut dowiesz się, że Twoje ściany nie powinny być: szare, bo tak mają wszyscy, białe, bo to szpitalna sterylność, nie wspominając już nawet o czerwieniach, zieleniach, pomarańczach – dla wielu oczywistych oznakach bezguścia. Beż z kolei jest dla starych ludzi, mięta infantylna, granat depresyjny. No strach cokolwiek wybrać! A to dopiero początek.
Kiedy już przebrniesz przez złote rady z internetu, zmierzysz się z tym w realnym życiu. Od znajomych, rodziny, a przede wszystkim od wykonawców. To dobry sprawdzian dla trenowania własnego zdania. Są chwilę, kiedy trzeba postawić na swoim i nie przejmować się, że wszyscy wokoło krzyczą „Ale tak się nie robi” albo „Będziecie żałować”. Nasze potrzeby i gust zawsze powinny stać ponad dobrymi radami. Poniżej krótka lista takich rzeczy, które próbowano wybić nam z głowy:
- Czarna kanapa – Ale ja się nasłuchałam! Że wszystko będzie na niej widać, że każdy pyłek, paproch, że zaraz się wybrudzi. Używamy jej od pierwszych dni w mieszkaniu i jeszcze nigdy nie narzekaliśmy na ten kolor. Co więcej, mając porównanie z jasnokremową sofą, którą mieliśmy wcześniej, czarna wygrywa z nią pod każdym plamowo-pyłkowo-okruszkowym względem.
- Dwupalnikowa płyta gazowa – Za każdym razem, gdy pojawi się gdzieś na zdjęciu, wzbudza zainteresowanie. Najczęściej takie z czystej ciekawości, ale zdarza się również: „Ja sobie nie wyobrażam” w duecie z nieśmiertelnym „Chyba jedynie jak się codziennie jada na mieście”. Tymczasem ten rodzaj płyty przetestowaliśmy już w wynajmowanym mieszkaniu i choć gotuję codziennie, nigdy nie zdarzyło mi się, żebym potrzebowała więcej niż dwóch palników jednocześnie. A kiedy miałam do wyboru więcej miejsca na blacie kontra dwa niepotrzebne palniki, bez wahania wybrałam pierwszą opcję.
- Brak okapu – W poprzednim mieszkaniu nie miałam okapu, z kolei jeszcze wcześniej, nawet gdy go miałam, nigdy nie zdarzyło mi się go użyć. I żadna z tych kuchni nie wyglądała jak z czarnych wizji osób przekonujących, że okap to mus – nic nie ociekało tłuszczem, nic nie pożółkło. Dlatego postanowiłam, że teraz też mogę bez niego żyć.
- Uchwyty szafek otwieranych na bok przymocowane poziomo – Nie wiem, czy dobrze to przekazałam, ale zerknijcie na zdjęcie. Stoczyłam długą dyskusję z panami montującymi nam kuchnię, którzy twierdzili, że lepiej będzie w pionie i „Wszyscy tak robią”. Ja natomiast chciałam mieć wszędzie jednakowo – tak jak w szufladach. Czułam się jak dziwak, kiedy tłumaczyłam „Jak to ma być”, ale z perspektywy czasu cieszę się, że postawiłam na swoim.
6. Najlepsza odpowiedź na wiele mieszkaniowych dylematów to prostota
A właściwie to prostota i jakość. W świecie Facebooka, Instagrama na każdym kroku natykamy się na piękne meble i dekoracje, które wywołują chęć posiadania. Cotton balls, podświetlane tablice z literami, fotele uszaki, krzesła zdobione srebrnymi klamrami – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto choć przez chwile ich nie zapragnął. Ja też czasem ulegałam, a potem zadawałam sobie pytanie: „Okej, ale właściwie do czego to mi pasuje?”.
Im więcej przeróżnych opcji przetestowałam w programie do aranżacji wnętrz, tym bardziej upewniałam się, że im prościej, tym lepiej. Im mniej skomplikowane i stylizowane meble, tym więcej miejsca i mniej uczucia przytłoczenia. Im lżejsze wizualnie przedmioty, tym więcej można ich umieścić bez poczucia zagracenia. Warto już na samym początku ustalić, do czego dążymy, a przede wszystkim pamiętać, ze czasem jeden mebel potrafi zmienić kierunek wystroju.
U mnie tak było z fotelem. Chciałam żeby był lekki, prosty, wygodny i jasny, ale obecnie większość sklepów oferuje dość klasyczne modele, zwane uszakami. Mimo że lubię ich okrągłości i kształty, nie potrafiłam ich sobie wyobrazić w swoim mieszkaniu. Tę misję bardzo ułatwił mi mail od firmy Persempra – producenta tkanin, który obiecał stworzyć fotel, który nie tylko spełni oczekiwania, ale zniesie także każdą ciamajdę wylewającą kawy, wina i soki. Brzmiało kosmicznie!
Przyznaję, ręka mi drżała, kiedy zbliżałam się z mazakiem do podnóżka. Dostałam też osobny skrawek tkaniny do testowania i wcześniej przeprowadziłam na nim wiele prób, ale fotel to jednak grubszy kaliber. Ale wszystko pięknie schodzi! Wylewałam na tkaninę kawę, sok, nie szczędziłam jej mazakowych malunków – nie został nawet ślad. Nie wiem, jak to możliwe, że ktoś, kto wiecznie wszystko rozlewa nie znał tej marki wcześniej. To jedno z lepszych mieszkaniowych odkryć na przestrzeni całego urządzania.
Tkaniny Persempra można co prawda kupić u producenta, ale polecam raczej dopytywać w sklepach meblowych o możliwość wykonania konkretnego mebla z ich użyciem. Wbrew pozorom są dostępne w ofercie naprawdę wielu sklepów i producentów mebli.
7. Tymczasowe rozwiązania stają się tymi najtrwalszymi
Poznałam tę prawdę już w wynajmowanym mieszkaniu. Gdy tylko lądowało w nim coś „na chwilę” lub „na razie”, z reguły zostawało z nami na lata. A niestety urządzanie się, a już tym bardziej remont, mocno do takich prowizorek popychają. Bo jak człowiek jest już zmęczony tymi ciągłymi stresami i decyzjami, czasem ma ochotę wziąć lub zgodzić się na cokolwiek, byleby tylko mieć to w końcu za sobą. Czasem lepiej zastosować punkt 4 i uzbierać odpowiednią sumę lub po prostu poszukać tej właściwej rzeczy, zamiast mijać codziennie kanapę, której się nie znosi.
8. Czasem oryginalność przegrywa ze zdrowym rozsądkiem i to też jest ok
Niby nie przejmujemy się opinią ludzi, urządzamy się dla siebie, a jednak coraz częściej słyszę „Podobają mi się białe kuchnie, ale nie zrobię sobie takiej, bo wszyscy tak mają”. Sama byłam taka mądra! Bo przecież nikt nie chce być jak wszyscy. No i kiedy tak przeczesywałam czterdziesty dziewiąty raz tego Pinteresta, tuż przed wizytą wykonawcy mebli, uznałam, że to co robię jest co najmniej nierozsądne.
Mam kuchnię tak małą, że z trudem mieścimy się w niej, gotując we dwoje. Z kolei biel nie ma sobie równych jeśli chodzi o optyczne powiększanie przestrzeni i rozjaśnianie jej. Czemu zatem mam rezygnować z czegoś, co na pewno sprawi, że będę zadowolona? Podarłam kartkę ze wszystkimi „innymi niż wszystkie” pomysłami i postawiłam na oklepaną biel i drewno. Kuchnia nagle stała się dwa razy większa, jaśniejsza i jak dotąd jeszcze nigdy nie żałowałam tej decyzji. Na oryginalność przyjdzie czas. Albo i nie.
9. Przytłoczenie dopada każdego
Dla wielu osób urządzanie mieszkania to spełnienie marzenia. A skoro to coś tak górnolotnego, wydaje nam się, że euforia nie powinna nas opuszczać ani na chwilę. Nie dajemy sobie miejsca na wątpliwości, rozterki, przygnębienie. Tymczasem niemal nikt nie jest w stanie tego uniknąć. To wydarzenie, które zawsze wiąże się ze stresem i choćby wszystko szło idealnie jak w serialu (a rzadko tak idzie), sama konieczność podjęcia tak wielu istotnych decyzji w krótkim czasie potrafi przytłoczyć.
Dlatego warto mieć świadomość, że dopadną nas wątpliwości, że może się zdarzyć, że będziemy chcieli rzucić to wszystko albo że zwyczajnie zdarzy nam się podjąć złą decyzję. To normalne. Dopada każdego i trzeba to po prostu przetrawić – nie ma lepszej rady.
To tyle jeśli chodzi o moje rady, ale liczę, że na tym nie skończymy. Jeśli moje refleksje nasunęły Wam coś, czym chcecie się podzielić – śmiało. A może u Was pojawiły się odwrotne przemyślenia?
Bardzo fajny wpis :) Urządzam się po raz drugi i w tym powiedzeniu jest dużo prawdy… :)
Świetny wpis. Życiowy, realny a nie cukierkowy. Zgadzam się z każdym słowem! Urządzaliśmy mieszkanie 8 lat temu i jak sobie przypomnę jak to wszystko wyglądało to aż mam ciarki. Ale tłumaczę sobie, że 8 lat temu człowiek był jednak o te kilka lat głupszy i mniej doświadczony :)
Z tym okapem to faktycznie – zrobił się jakiś standard przy remontach i wszyscy montują, a ja też właśnie nie planuję! Za to nieźle dałaś mi do myślenia z tą płytą dwupalnikową… Jak tak sobie pomyślę, ile razy zdarzyło mi się jednocześnie korzystać z więcej niż dwóch naraz, to mogę dosłownie na palcach jednej ręki policzyć… Bałabym się tylko, że nie zmieszczę dwóch garnków obok siebie (na 4 palników przeważnie układam po skosie). Przy mojej malutkiej kuchni rzecz zdecydowanie do przemyślenia :) A mogę spytać, jaki to model fotela? Bo wygląda cudnie! Taka namiastka uszaka, który ma szansę się zmieścić… Czytaj więcej »
Zależy z jak dużych garnków korzystasz, ale ja często gotuję jednocześnie makaron i korzystam z patelnio-woka i wszystko się mieści :) Fotel to model „70” polskiej marki HM Design :)
Cześć, czy to znaczy, że można wybrać fotel / inny mebel i dostarczyć do Persempra a oni ubiorą go w swoją tkaninę? Wasz fotel wygląda obłędnie :)
Jakie to swojskie! Ja złapałam się na jeszcze jednym „grzeszku”. Remont ledwie się zaczął, a ja w takiej hiperradości kupowałam różne pierdółki do wystroju. Wiadomo, w mojej głowie pasowało super, ale to było na etapie wyrównywania ścian i sufitu, więc po wykończeniu nie było gdzie niektórych z nich przypasować.A obrazek, który kupiłam jako symboliczną pierwszą rzecz po podpisaniu papierów nigdy nie zawisł na ścianie, bo czekając w jakiejś szafie czy kartonie coś go poplamiło i się zniszczył… ;)
Haha, prawda! Do tego czasem koncepcja na urządzenie może się zmieniać w trakcie remontu i wtedy już w ogóle człowiek zostaje ze stosem dekoracji i wyrzutów sumienia ;)
Mnie to niedługo wszystko czeka bo za miesiąc się wprowadzamy do własnego domu :). Ale zdecydowaliśmy że nie będziemy się spieszyć z remontem, zwłaszcza że mamy już trochę mebli własnych. Jedyną rzecz, którą planujemy kupić na „dzień dobry” jest stół i krzesła co by można zjeść posiłki po ludzku… ;)
Trzymam kciuki, powodzenia :)
Ja jestem właśnie w trakcie (od prawie 4 miesięcy!) urządzania się w nowym mieszkaniu i podpisuję się rękami i nogami pod większością rad. Koszty dodatkowe, których się nie spodziewamy, to zmora chyba każdego, kto nie ma doświadczenia z remojntami itp. Każde wyjście, nawet po jakąś pierdółkę, do sklepów typy LM czy Casto, to 100-150 zł, co daje poważną kwotę przy kilku takich wizytach. Nawet nowe mieszkanie, czy takie po remoncie, na pewno zaskoczy Was czymś, co trzeba zrobić czy poprawić, a to dodatkowe koszty. U nas na przykład za wysoko powieszona była toaleta, co wiązało się z kuciem kafelek i… Czytaj więcej »
Myślę, że w ogóle warto pozbyć się myśli, że jeśli urządzamy/remontujemy od postaw, to wszystko musi być idealnie. Remont to tyle szybkich decyzji do podjęcia, że zawsze może się zdarzyć, że coś pójdzie nie tak jako powinno albo jakiś pomysł okaże się mniej trafiony niż początkowo sądziliśmy :)
Bardzo fajny pomysł z poziomymi uchwytami. Co do kanapy mam podobne przemyślenia – obecnie mam jasnoszarą (zamówiona była ciemnoszara, ale nie było takiego materiału i dostałam inną), szarość miała być odmianą po ciemnobrązowej, ale z perspektywy czasu widzę, że jest za jasna, ratuję się narzutą. Bez okapu da się żyć, też nie mam i nie planuję mieć. Zmywarki też nie chcę.
U mnie zmywarka bardzo podniosła komfort korzystania z kuchni, ale wierzę, że nie dla każdego będzie niezbędna :)
w mieszkaniu mojej mamy to są ciekawe rzeczy ;) włączniki światła są wszystkie przy drzwiach wyjściowych (80 metrów kw. mieszkania, duże pomieszczenia). Gniazdka… chyba jedno na pomieszczenie,także przedłużacze w ruch :D A krzywość ścian to inna historia ;D
Wszystkie przy drzwiach do mieszkania? Kurczę, to musi sprzyjać dobrej kondycji :D
Ekstra wpis Dziękuję. Przyda mi się to! ;)
To teraz aż się prosi zadać pytanie, jak się sprawdza ciemna kanapa przy kocie :D Ja miałam do niedawna połączenie – grafitowa, wełniana kanapa + biały kot. Po jakimś czasie kanapa była w kolorze kota, czyściło się ją parszywie, więc zakryliśmy kotem i wyczyściliśmy dopiero przy przeprowadzce.
Tfu, kocem oczywiście przykryliśmy ;)
Niestety urządzanie mieszkania potrafi być męczące, ale potem efekt… bardzo zadowalający :-D
Kuchnia to bez wątpienia serce każdego domu. To właśnie tam codzienne przyrządzamy smakowite posiłki, parzymy poranną kawę na dobry dzień i aromatyczną herbatę dla naszych gości. Warto zadbać o dobre wyposażenie kuchni w potrzebne akcesoria.
Naprawdę wartościowy wpis! Zawsze czytam porady i wskazówki innych przed remontami, ponieważ to bardzo pomaga. Właśnie biorę się za urządzanie kuchni, planuję zakup nowych mebli oraz wyposażenia.
ja to urządzałam tak by potem roomba miała jak jeździć, znacznie to ułatwia na przyszłość
Święta prawda z tym ocenianiem gabarytów mebli ,,na oko”, nic tak nie zawodzi, jak pryzmat własnych oczu. Wszystko mierzyć, mierzyć ile wlezie! Jeszcze są fajne aplikacje do podstawiania mebli (nie, nie The Sims :D), korzystałam w zeszłym roku z oficjalnej aplikacji Puszmana jak wybierałam sofę z ich oferty, nie zawiodłam się efektem – super wyszło, plus oczywiście porady obsługi. Inni producenci chyba nie mają swoich aplikacji, ale nawet jakieś triale dwutygodniowe dla architektów są na wagę złota przy urządzaniu. A myślałam, że tylko ja się zawsze ograniczam do dwóch palników :D Pewnie każdemu by wystarczyły, kwestia organizacji gotowania. Makaron się… Czytaj więcej »