Kiedy w towarzystwie pojawia się temat związany z troską o opinię innych ludzi, niemal wszyscy bez wahania stwierdzą, że mają ją w nosie. Nikt nie martwi się o to, co inni pomyślą, nikogo nie trapią plotki na własny temat, nikt nie bierze do siebie negatywnych osądów, a jednocześnie wszyscy mają ogromną potrzebę tłumaczenia się ze wszystkiego, co potencjalnie mogłoby na ten osąd wpłynąć. Czasem ten pozorny luz bywa jedynie pozą. Kiedy spoglądamy na własne zachowania z innej perspektywy, bardzo często odkrywamy, że w pogoni za dobrą opinią, staliśmy się największymi prześladowcami dla siebie samych.
Odkryłam u siebie tę ogromną potrzebę tłumaczenia się kilka miesięcy temu. Wszystko, co nie wpisywało się w konwenans, wywoływało potrzebę usprawiedliwiania się – najpierw przed samą sobą, a potem przed całym światem. To sprawiało, że zaczynałam czuć się winna nawet w sprawach tak oczywistych jak weekendowy relaks. Postanowiłam z tym walczyć. Nie jest to walka stuprocentowo skuteczna, ale widzę postępy, a to w tego typu wyzwaniach najważniejsze. Dziś dzielę się kilkoma sprawami, za które tak wielu z nas zupełnie niepotrzebnie przeprasza.
Wydawanie pieniędzy[separator type=”thin”]
Uwielbiamy tłumaczyć się z naszych zakupowych wyborów, szczególnie tych odstających od normy. Gdy tylko pozwolimy sobie na coś lepszego, droższego niż zazwyczaj, pojawiają się wyrzuty sumienia, a zaraz po nich usprawiedliwienia. Nie zliczę, jak wiele razy tłumaczyłam się przed znajomymi i rodziną z powodu zakupu telefonu takiej, a nie innej marki. „Ty chyba nie masz co robić z pieniędzmi”, „Za tyle, to ja bym kupił coś o wiele lepszego”, „Płacisz tylko za markę” – słyszałam to przy każdej tego typu rozmowie i za każdym razem próbowałam przedstawiać powody mojej decyzji, które oczywiście do nikogo nie docierały. Dziś po prostu ucinam temat. Dokonuję świadomych wyborów, które mnie satysfakcjonują, co więcej, kupuję za własne pieniądze i nie ma potrzeby, bym wyjaśniała komukolwiek dlaczego wydaję je w taki, a nie inny sposób.
Taka potrzeba tłumaczenia się często towarzyszy również osobom, które mają zainteresowania związane bezpośrednio lub pośrednio z kupowaniem przedmiotów. Obojętnie czy to gadżeciarze, kosmetykoholiczki, czy modelarze, wszyscy pewnie nie raz usłyszeli: „Po co ci tyle tego?”, wszyscy również zapewne próbowali się usprawiedliwiać. Nie warto. To my powinniśmy czuć się dobrze z tym, co kupujemy, nie znajomi, rodzina, czy sąsiadka spod trójki.
Wczesne chodzenie spać[separator type=”thin”]
W szkole podstawowej respekt budziły przechwałki o późnym chodzeniu spać. Późne zasypianie było domeną dorosłych, a młody człowiek zawsze do tej dorosłości dąży. Gdy tylko okazywało się, że ktoś chodzi spać po dobranocce, był obiektem drwin kolegów. Nie wiem, na ile to w nas zostaje, ale często spotykam się ze zdziwieniem otoczenia, gdy ktoś stwierdza, że zasypia przed godziną 21 czy 22. Wówczas najczęściej zaczynają się tłumaczenia, że praca, do tego remont, przeziębienie, zmęczenie, zupełnie jakby wczesne zasypianie było czymś gorszącym. Sen jest podstawą jakiegokolwiek funkcjonowania, dlatego chodzenie spać wtedy, gdy organizm się tego domaga powinniśmy uznawać za najnormalniejszą rzecz pod słońcem, a nie powód do usprawiedliwień.
Odpoczynek, relaks, obijanie się[separator type=”thin”]
Żyjemy w czasach kultu produktywności. Z każdej strony zasypują nas radami jak robić coś lepiej, szybciej, wydajniej. Wszędzie słyszymy o motywacji, rozwoju osobistym, efektywnym wykorzystywaniu czasu. Z myślą: „Nic samo nie przyjdzie” spędzamy kolejne godziny przed komputerem, a kiedy w końcu przychodzi moment wytchnienia, budzą się w nas wyrzuty sumienia.
To sfera, w której najdłużej walczę z potrzebą tłumaczenia się. Dawniej mail od klienta w środku weekendu sprawiał, że od razu włączałam komputer, ewentualnie przepraszającym tonem odpisywałam, że zajmę się tym w poniedziałek. Zdarzało się nawet, że twierdziłam, że jestem na wyjeździe, zamiast przyznać, że jak każdy potrzebuję czasem odpocząć – zwłaszcza w weekend. Z niejasnych powodów czułam się winna, że w danej chwili oglądam serial, bądź czytam książkę, zamiast zająć się pracą. Tłumaczyłam się nawet przez własnym chłopakiem z faktu, że chcę sobie zrobić totalnie wolną sobotę, bez robienia czegokolwiek. Wszyscy zasługujemy na chwilę wytchnienia, nie powinniśmy przed nikim usprawiedliwiać faktu, że z tej chwili korzystamy. Nikt nie jest robotem, zdolnym do pracy bez przerwy.
Bałagan, którego nie ma[separator type=”thin”]
Standardowy tekst powitalny podczas wizyty w polskim domu: „Nie wystrasz się bałaganu, bo wiesz, dużo pracujemy ostatnio i jakoś tak nie było kiedy…”. Naoglądaliśmy się ładnych obrazków z Instagrama i wydaje nam się, że mieszkanie godne pokazania gościom to mieszkanie z rozkładówki w piśmie o wnętrzach. Jeśli takiego nie posiadamy, dobrze się trochę usprawiedliwić. Nawet, gdy sprzątamy przed przybyciem gości, to zdanie ciśnie się na usta tak na wszelki wypadek – gdyby jednak zauważyli, że coś nie jest idealne. Czasem warto ugryźć się w język i pozwolić by każdy sam zdecydował, co widzi – gwarantuję, że w większości przypadków nikomu nie przyjdzie na myśl słowo „bałagan”.
Niewiedza[separator type=”thin”]
Rozmowa przy kawie schodzi na tematy filmowe, pada tytuł kultowej pozycji, której nie znasz, a zaraz po nim tradycyjne: „Ale jak to, nie widziałeś?”. Mnożysz w głowie wymówki, że jakoś tak wyszło, okazji nie było, w ogóle ta tematyka nie do końca Cię interesuje, albo nie! Nie lubisz aktorki, która tam gra! Tak, to zdecydowanie najlepsze wytłumaczenie, które sprawi, że nie wyjdę na głupka. Tymczasem wystarczy przyznać, że nie widzieliśmy tego filmu i… nie ma w tym nic dziwnego – na świecie jest całe mnóstwo filmów. Nikt nie jest w stanie wiedzieć wszystkiego o wszystkim, nikt również nie ma takiego obowiązku.
Sposób spędzania wolnego czasu[separator type=”thin”]
Znasz imiona wszystkich uczestników Warsaw Shore, marzysz o miłości w stylu Chucka i Blair z Gossip Girl, a może zapisałaś się na naukę rumby na fali popularności Tańca z gwiazdami? Cokolwiek by to nie było, jedno jest pewne – gdy tylko ktoś się o tym dowie, będziesz mnożyć usprawiedliwienia. „Oglądam dla śmiechu”, „Patrzę, bo nic innego nie leci” i tym podobne. Nie wiem skąd wziął się ten trend robienia w życiu jedynie rzeczy ambitnych i podniosłych. Wszyscy potrzebujemy czasem rozrywek, które pozwolą nam się odmóżdżyć, wyłączyć, dowartościować i nie ma w tym nic dziwnego.
Ostatnio zauważyłam również coraz większą potrzebę usprawiedliwiania wakacyjnego lenistwa pod palmą. Ludzie dzielą się na lubiących spędzać czas aktywnie i tych, którzy najlepiej odpoczywają, leżąc na plaży i sącząc drinka. Z niewiadomych powodów ci pierwsi mają tendencję do krytykowania tych drugich, ci drudzy z kolei do tłumaczenia się. Twierdzą, że nie było co zwiedzać, wymyślają powody uniemożliwiające wycieczki po okolicy, zamiast po prostu przyznać: „Spędziłem wakacje w ten sposób, bo miałem na to ochotę”. Kropka. Niczego więcej nie trzeba wyjaśniać.
Zjedzenie ostatniego kawałka ciasta[separator type=”thin”]
Tu nie warto się rozwodzić – kto pierwszy, ten lepszy, szkoda czasu na szukanie wymówek.
Trafne, zwłaszcza z wakacjami! :)
Czytałam i czułam, jakby to było o mnie. Też ciągle się tłumaczę przed innymi kosztem swojego samopoczucia. Dzięki za ten tekst. Otworzył mi trochę oczy.
Do wczesnego chodzenia spać dodałabym jeszcze wczesne wstawanie – ostatnio koleżanka zapytała mnie po co wstaję o 6 skoro do pracy idę na 9. A ja przecież robię rano tak wiele pożytecznych rzeczy i tak dobrze mi z tym :)
To prawda, ze wstawaniem bywa podobnie :)
Nie mam nic konstruktywnego do dodania, mój komentarz zamknie się w jednym słowie: TAK! Tak, tak, tak! Dziękuję za ten post :)
Skrajny przypadek tłumaczenia się, z którym się spotkałam: moja znajoma (lat ok 40) kupując papierosy w przypadkowym kiosku zaczęła tłumaczyć się zupełnie nieznanemu sprzedawcy, że tak w ogóle nie pali, tylko czasem na imprezach i dlatego te papierosy kupuje. Pewno miała jakiś swój powód, ale dla mnie to był szok.
W swoim życiu staram się skutecznie eliminować wszelkie tłumaczenie się z tego co robię. Często szkoda czasu na wyjaśnianie prawdziwych powodów, a pretekstów nie lubię ;)
Miałam z tym problem, może nie duży, ale jednak. To taki syndrom, by chyba uszczęśliwić wszystkich wokół. Na całe szczęście mi przeszło i moje świadome wybory są moje i nie potrzebuję do nich niczyjej akceptacji. :)
Teksty z bałaganem, niewiedzą czasem się u mnie pojawiają a zupełnie nie wiem po co. Nikt nie jest idealny i nawet jeśli czasem na prawdę mam trochę bałagan czy czegoś nie wiem to zupełnie normalna rzecz, bo przecież jestem tylko człowiekiem.
W pełni się zgadzam, w szczególności do punktu o wczesnym kładzeniu się spać. A ja po prostu wolę wcześniej się położyć i wcześniej wstać. Rano lepiej mi się pracuje. Na pierwszym zdjęciu widzę książkę „Design dla hakerów”. Polecasz?:)
Polecam, często do niej wracam :)
Zgadzam się ze wszystkimi punktami :) Ostatnio malowaliśmy mieszkanie (w salonie Light Grey Beckersa, podpatrzony u Ciebie na insta :D) i po tej małej rewolucji byliśmy u znajomych na grillu i usłyszałam pytanie które zbiło mnie z tropu. ,,A po co remont?” nie potrafiłam znaleźć szybkiej sensownej odpowiedzi, bo i tak padały kolejne pytania. ,,A co z meblami?” ,,Za ile sprzedałaś?”… dlaczego wszyscy chcą wszystko o wszystkich wiedzieć? Miałam wrażenie że muszę tłumaczyć się dlaczego zrobiłam remont w moim mieszkaniu za moje pieniądze. Kolejną rzeczą którą dodałabym za którą powinnyśmy przestać się tłumaczyć to pytania dotyczące ślubu i dzieci.
Light Grey podbija blogosferę! Ma go na ścianach również Magda – My pink plum :)
Oooo czytam jej bloga a jakoś o tym nie wiedziałam :)
Masz racje, często to my jesteśmy najbardziej krytyczni wobec siebie samych. Warto dać sobie trochę luzu i odpuścić czasem
Haha, bardzo dobre powody.. do nie-tłumaczenia się :) Na pewno słyszałam każdy z tych punktów przynajmniej raz od kogoś lub od siebie, teraz postaram się sama tak nie mówić.
PS. Masz iPhona? ;)
Tak :)
Paula, genialne – zgadzam się z każdym z punktów… :) Sama powoli staram się nauczyć, że nie muszę się nikomu tłumaczyć z tego, że potrzebuję luzu i nie chce mi się działać non stop. Ten kult ultra produktywności jest naprawdę irytujący.
Rzeczywiście.. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak często tlumacze sie innym ludziom z rzeczy,które zupełnie nie sa ich sprawa;) aczkolwiek, co do balaganu… Mowie przychodzacym,ze mam balagan- bo po prostu go mam :p
Całkowicie się zgadzam z Twoim postem! Dobrze, że ktoś wreszcie
powiedział to głośno! Dzięki Paula!
Ja sama mam obszary, z których się nie tłumaczę (potrafię
powiedzieć, że nie interesuję się kinem i aktorami – kto, gdzie i kiedy grał),
ale i takie, co do których, niestety, zaczynam mnożyć wymówki (dlaczego taka
praca?, dlaczego na wakacje nie samolotem, a polskimbusem? i in.)
Ciężka paca przed nami ;) Oby się udało! :)
Te wpisy, które powstają jako nasze przemyślenia na temat swoich niechcianych zachowań i pracą nad nimi mają dwa plusy: pomagają nam samym i innym, którzy jeszcze danej kwestii nie zauważyli, bądź jak u mnie jest na tyle sporadyczna, że trudno ją wyłapać. Ale zdarza mi się, przyznaję. Teraz już ugryzę się w porę w język i przypomnę Twoje słowa.
święte słowa, zgadzam się w 100%, sama doświadczyłam o tym, co mówisz na temat telefonu, bo też postawiłam na jabłuszko :)
Prawda, prawda – sama prawda! Zwłaszcza ten punkt dotyczący zakupów i tłumaczenia się „dlaczego tak drogo”…
Świetny ten tekst, bardzo lubię Cię czytać. Przebija z nich taka poukładaność (ej jest na to lepsze słowo? :P ) która mi się strasznie podoba, choć sama nigdy jej nie nabędę.
U mnie w domu zawsze jest… syf. Większy, mniejszy, ale porządek mam tylko zaraz po tym jak posprzątamy. Taki typ. To swoją drogą bardzo dobre sito na znajomych. Ktoś ma problem z Twoim bajzlem? Odpada. Do mnie przyszedłeś, nie oglądać moją chałupę. Daję pić w czystych szklankach, na czystych talerzach jeść. Więc handluj z tym, że wisi pranie, leżą buty, firanka uciekła z żabek. ;)
Trafione w punkt, to chyba takie polskie cechy :D
Podpisuję się pod tekstem!
Odpoczynku i obijania nie ma co się „czaić”, nigdy mi by to do głowy nie przyszło – to element życia i pewna potrzeba, ile można ciagle coś robić :P?
Oj mam nie raz ten sam problem :) tak, więc podpisuje się pod tym rękoma i nogami :)
Co do snu to zazdroszczę tym co potrafią położyć się spać i zasną przed 21 czy 22. Sama od laaat mam z tym problemy, więc zamiast męczyc się w łóżku z zasypianiem i wierceniem się do 2 czy pòźniej, wolę iść na nocną zmianę do pracy i bynajmniej się nie męczę. I tak już mam lata lata, a jak mam wolne i trzeba w nocy spać to mój Men przeżywa katusze, bo on chce spać a ja się wiercę i go budzę…
Zgadzam się oj tak. przez cały tekst przytakuję twierdząco głową, ale ostatni akapit to już w ogóle jest hasło do oprawienia w ramkę :) Pozwolę sobie na małą dygresję od tematu głównego: czytałam kiedyś, że matka to taka osoba, która gdy na talerzu zostały 3 kawałki ciasta, a ona akurat ma trójkę dzieci, to powie „nigdy nie przepadałam za ciastem”. Przyznaję jako matka mam z tym problem. Mam dzieci, a niejednokrotnie chętnie zjadłabym im to ciasto za plecami. Jak to się mówi.. trzeba chronić narybek przed cukrem :) Pozdrawiam
Idealne wytłumaczenie! Ja pewnie prędzej powiedziałabym „nigdy nie przepadałam za dziećmi” niż „nigdy nie przepadałam za ciastem” ;))
O tak, ja cały czas usprawiedliwiam się sama przed sobą z zakupów. Kosmetycznych oczywiście i tych większych i tak samo często mam wyrzuty sumienia. Swoją drogą to dziwne, w końcu to ja płacę za coś, co chcę..
Ja co prawda z bałaganem tak nie mam, wiem że nie jest u mnie idealnie, ale za to nie przepraszam, bo… jakby nie patrzeć w kurzu, śmieciach nie tonę, więc tragedii nie ma! :)
Zgadzam się w 100%! I dziękuję Ci za ten wpis, bo już myślałam że właśnie w tym kulcie produktywności naprawdę powinnam czuć się źle kiedy spędzam popołudnie z serialem… Staram się pozbyć wyrzutów sumienia ale bywa ciężko. Od dzisiaj staram się 3 razy bardziej! Jedno czego się nauczyłam to nie tłumaczyć z wczesnego chodzenia spać :) I już trenuję żeby nie dać się zagadać moim aktywnym rodzicom kiedy powiem im że w tym roku mam ochotę właśnie na wakacje z drinkiem pod palmą :)
Na fali ostatniej kampanii (tej o pani, co nie zdążyła), dodałabym jeszcze tłumaczenie takich życiowych wyborów jak ślub, dzieci i tak dalej. ;) Musiałam dojrzeć żeby przestać się tłumaczyć. Pamiętam jak kiedyś tłumaczyłam się znajomej, która zapytała, po co mi tak drogie okulary – zapłaciłam jakieś dwa tysiące. Zaczęłam wymyślać, że w zasadzie duża część ceny to wycieniane szkła, jakieś powkłoki antyrefleksowe i takie tam, przecież przy mojej wadzie nie będę chodzić w denkach od słoików. Tak naprawdę oprawki to było 75% ceny, a szkła 25%. I tak ciężko było mi przyznać się, że po prostu mi się podobały. Dzisiaj… Czytaj więcej »
Rzeczywiście, tłumaczenie się z życiowych wyborów nadawałoby tu się idealnie!
Miałam ten sam problem z okularami, więc rozumiem :) ,,Po co Ci takie drogie oprawki?” to, że mam -10 nie oznacza że będę chodzić w brzydkich i najtańszych oprawkach. Okulary to spory wydatek to chyba jasne, że chcemy mieć porządne oprawki i takie jak się NAM podobają :)
A biorąc pod uwagę, że muszę zmieniać szkła mniej więcej raz na rok, a przy mojej wadzie zrobienie cienkich szkieł to koszt ok. 1000 zł, to oprawki od Prady czy Chanel wydają się malutkim wydatkiem ;) Chyba się tlumaczę. Znowu.
Mądry wpis. Myślę, że każdy z nas powinien żyć według własnych zasad i pozwolić tak żyć innym.
Świetny tekst! Zapiszę go sobie i przeczytam od czasu do czasu – w szczególności fragment o odpoczynku.
Był kupiony dość dawno temu w sklepie Oh deer, ale nie orientuję się nawet, czy on nadal istnieje ;)
Najczęściej dotyczy mnie „niewiedza” i wczesne chodzenie spać. Dla wielu północ to wczesna pora i nie potrafią zrozumieć że jak ktoś ma na 8 to się chce wyspać. Co do nie wiedzy, całkowicie się zgadzam nie jesteśmy w stanie wszystkiego widzieć ani robić.
Staram się tego nie robić, ale nie ukrywam mam problem z mówieniem o wydawaniu kasy. Nie chcę się chwalić i często zaniżam ceny konkretnych przedmiotów, by nie zranić tego, kogo nie stać na dany zakup…
Bardzo ważny temat poruszyłaś . Mądra dziewczyna z Ciebie :)
Ja się non stop tłumaczę, ale odkryłam to dopiero wtedy, gdy koleżanka zwróciła mi uwagę:)
Koniec z usprawiedliwianiem! Świetny tekst:)
Ja baaaardzo bym chciała chodzić wcześnie spać, niestety nigdy mi to nie wychodzi.
Świetny tekst! Problem usprawiedliwiania się dotyczy chyba każdego z nas. Ja też z tym walczę. Dodałabym jeszcze do takiej listy m. in. to, że nie musimy się nikomu tłumaczyć z tego, iż mamy takie, a nie inne poglądy na różne tematy.
Bardzo dobry wpis! Ja bym jeszcze dopisała nie tłumaczenie się z tego, co się ma na talerzu. W ogóle mam takie wrażenie, że Polacy w ogóle jako naród silnie szukają akceptacji swoich wyborów wśród przyjaciół, rodziny – ogólnie najbliższych. Nie wiem, skąd w nas ten strach przed byciem ocenionym.
Nie przypisywałabym tego narodowości, myślę, że to raczej sprawka braku pewności siebie :)
Mnie najbardziej boli moja niewiedza, szczególnie gdy chodzi o przytoczone przez Ciebie konteksty kulturalne, szczególnie że jest to mój konik. Dlatego gdy okazuje się, że jakimś cudem nie oglądałam czegoś super fajnego i istotnego czuję przemożoną potrzebę tłumaczenia się. Winna!
O tak, to tłumaczenie się, że chodzę tak wcześnie spać. Od tego chyba gorsze jest to, że jeszcze wcześniej idę się wykapać praktycznie zaraz po swoich dzieciach. U nas toczy się zacięta walka o ostatni kawałek ciasta.
Dzięki za tak mądry wpis. Bardzo długo sama starałam się walczyć z poczuciem winy czy to za błogie lenistwo czy wydane pieniążki. Czasami trzeba wskrzesić w swoim życiu odrobinę asertywności, bo zawsze znajdzie się krytyk, któremu coś w nas nie będzie pasowało.
Nigdy o tym nie myślałam, ale faktycznie tak jest. To jest bardzo denerwujące, szczególnie kiedy jest się domatorem, a wszyscy znajomi reprezentują zupełnie przeciwny biegun. Oj jak ja to znam… Łapię się na tym, że mi się wydaje, że jest coś ze mną nie tak, ale w końcu taka jestem, co poradzę :) nic na siłę. Take it or leave it, chciałoby się rzec :D
Świetny wpis, w pełni się zgadzam. Od siebie mogę dodać, że wszechobecna fit mania spowodowała, że jestem chyba ostatnią osobą, która bezwstydnie lubi zjeść w Macu, a ze sportów uprawiam tylko wchodzenie po schodach na 1 piętro. A ja po prostu nie znoszę się ruszać i nie będę już się z tego tłumaczyć :)
O tak, tłumaczenie się z jedzenia słodyczy i rzeczy uważanych za niezdrowe/tuczące też można śmiało wrzucić na tę listę.
Jedyne z czego się tłumaczę na tej liście to bałagan, ale słusznie, bo zazwyczaj go mam :) – taki talent – bałagan potrafię zupełnie nieświadomie w pół godziny stworzyć :P Jeśli jest posprzątane, a w mieszkaniu panuje jedynie lekki nieład oznaczający, że ktoś w nim żyje, to ani mi w głowie przepraszać :)
Absolutnie wszystko się zgadza :)
Racja. A ja i tak się z wielu tłumaczę bez sensu
Masz absolutną rację a ja niestety znalazłam sporo odniesień do własnego życia….. Muszę nad tym popracować ;D
Sama bardzo długo gryzłam się z tym, że chodzę spać około 22-23 gdy moje koleżanki chwalą się, że znów zarwały noc i znów są do przodu z projektu ponieważ znów wychodziło na to, że nie dałam sady i jestem gorsza. Teraz staram się o tym nie myśleć bo wiem, że nie jestem wstanie wytrzymać dnia po zarwanej nocy.
Rewelacyjny post! :D
Ojej, bardzo drażni mnie tekst o błaganie w domu/pokoju. Tym bardziej, że zwykle tego bałaganu tak na prawdę nie ma. A nawet jeśli by był to i tak by mi nie przeszkadzał…
[…] koniec polecam wpis „7 rzeczy, z których powinniśmy przestać się tłumaczyć” na blogu One Little Smile. Siódmy punkt to wisienka na torcie… lub na ostatnim kawałku […]