Przychodzi taki moment, kiedy po wytarciu wszystkich remontowych kurzy i łez wylanych podczas zderzenia wnętrzarskich wyobrażeń z rzeczywistością, człowiek ma ochotę zająć się wreszcie tym, co miało być najprzyjemniejszą częścią urządzania – dekorowaniem.
Minął ponad rok od przeprowadzki. W międzyczasie dość niespiesznie (to brzmi zdecydowanie lepiej niż „leniwie”) kupiliśmy niezbędne meble, ja ochłonęłam, oddzieliłam chwilowe szaleństwa od pomysłów wartych wprowadzenia w życie, no i znowu się zaczęło.
Pierwszym celem stał się przedpokój i ściana, którą nazwaliśmy „Nic nie zrobisz”. Tak właśnie komentowali ją wszyscy goście, którym pokazywaliśmy niezagospodarowane jeszcze miejsca. Trudno było nie przyznać im racji. Z jednej strony wejście do pokoju, z drugiej strony drzwi wejściowe do mieszkania. Postawienie przy tej ścianie szafki czy komody uniemożliwiałoby wnoszenie większych zakupów do mieszkania, a to nie była wizja, do której dążyłam.
Chciałam odmienić tę ścianę, ale zależało mi, żeby nie miała funkcji jedynie dekoracyjnej. Wszystkie pomysły krążyły wokół galerii ściennych i przeróżnych ozdób. Ja natomiast nie chciałam mieć jedynie kolejnego przystanku na trasie wycierania kurzy. Potrzebowałam czegoś funkcjonalnego.
Idąc tym tropem od inspiracji do inspiracji, postanowiłam, że chcę mieć w tym miejscu stację tymczasowego zrzucania ubrań „wyjściowych”. Pewnie zrozumie to każdy posiadacz długiego przedpokoju. W moim szafa znajduje się dopiero na końcu korytarza. Zimą wiązało się to z codziennym odkurzaniem, bo żeby odwiesić kurtkę, odruchowo szliśmy w butach do szafy. Brakowało czegoś, co pozwoli szybko zrzucić płaszcz, torebkę, czy szalik.
Zależało mi, żeby ta metamorfoza nie była kolejną namiastką remontu. W wyobraźni widziałam, jak może to wyglądać. Kilka dni przygotowań, 2 tygodnie negocjacji połączonych z szantażem w sprawie wywiercenia dziur, cały dzień w hałasie, przerwa na dokupienie nowych wierteł, kolejny dzień w hałasie, a zaraz potem druga przerwa na dobranie odpowiednich wkrętów.
Marzyłam, żeby zrobić to szybciej, czyściej i bez tylu komplikacji. Wtedy wpadłam gdzieś na wzmiankę o nowych produktach tesa – śrubach samoprzylepnych z Inteligentnego Systemu Montażu tesa®. „Wszystko będzie lepsze od kolejnego wiercenia” – pomyślałam i jeszcze tego samego dnia wprowadziłam markę w swój pomysł. Podjęli rękawice, stając się tym samym partnerem mojej metamorfozy, a ja zaczęłam testowanie śrub.
Realizacja
Będę szczera – miałam obawy. Mimo że wcześniej wieszałam już spore ramki na takie samoprzylepne produkty, wydawało mi się, że półka wraz z zawartością, a już tym bardziej damska torebka to jednak grubszy (a przede wszystkim cięższy) kaliber. Uznałam jednak, że skoro ramki wiszą bez zarzutu już prawie rok, to tym razem nie może być inaczej.
Po pomalowaniu ściany daliśmy jej w spokoju wyschnąć i zabraliśmy się za mierzenie i klejenie. Filozofia jest tu dość prosta – kółka są podklejone taśmą klejącą, która pozwala umieścić je w odpowiednim miejscu. Kiedy przykleimy wstępnie śrubę, namierzamy dwie dziurki – mniejszą i większą. W większą wpuszczamy masę klejącą do momentu aż zobaczymy ją w mniejszym otworze. Dajemy śrubie trochę spokoju (minimum 12 godzin), potem dodajemy nakładkę i gotowe.
Dodatkowo, metalowe nakładki na śruby pokryłam tą samą farbą, której użyłam do malowania ścian. Nie chciałam żeby zbyt mocno rzucały się w oczy. Po pokryciu farbą stały się praktycznie niezauważalne – nawet dla nas.
Efekty
Spodziewałam, że zmiana będzie spora, ale nigdy bym nie przypuszczała, że taka niepozorna metamorfoza doda temu małemu skrawkowi takiego charakteru. Wydawało się, że to niewiele znaczący fragment mieszkania, a dopiero teraz zauważam, że to właściwie jedno ze strategicznych miejsc. Patrzę na nie za każdym razem, gdy wędruję po mieszkaniu. I pomyśleć, że wystarczyło kilka drobiazgów, żebym robiła to ze sto razy większą przyjemnością!
Przed i po
To chyba najlepszy fragment mieszkania, jaki mogłam sobie wybrać na początek. Metamorfoza nie była na tyle męcząca, żeby odpuścić dalsze zmiany i nabrałam ochoty na więcej. Już na etapie malowania tej ściany, chodziło mi po głowie, żeby pomalować też te przylegające. Rozważałam nawet wcielenie w życie jednego z wnętrzarskich trendów Pinteresta na 2018 – sufitu w kolorze.
Ale te pomysły zostawię sobie do przemyślenia. W kolejce czeka kilka innych miejsc z bardziej sprecyzowanymi zmianami. Mam nadzieję, że uda mi się zasiać w Was przekonanie, że fajne zmiany nie zawsze muszą oznaczać gruz, pył i mnóstwo pracy. Dajcie znać, jak Wam się podoba!
Super metamorfoza, łatwa i prosta, a jak spektakularna! Spróbuję u siebie nad tym pomyśleć ;)
Wygląda to naprawdę świetnie! ♥
Cudowna metamorfoza!
na takie „nic nie zrobisz” od razu bym leciała i robiła :P
Wyszło bardzo stylowo, praktycznie..czyli wspaniale :)
,,Nic nie zrobisz” a Ty udowodniłaś inaczej :) Świetnie to wygląda! :)
Wygląda świetnie. Bardzo podoba mi się ten kolor :)
Ale malowanie sufitu trendem 2018? Odkąd pamiętam mieliśmy w domu pomalowane sufity na taki sam kolor jak ściany (a kiedyś był to nawet rudy).
Przymierzam się do tych śrub i gwoździ. Wynajmuję mieszkanie w starej kamienicy i w wielu miejscach wiercenie po prostu nie wchodzi w grę. Mam jednak podobne wątpliwości, jak Ty miałaś. Zastanawiam się, jak bardzo mogłabym obciążyć tak powieszoną półkę, czy mogłabym zwiększyć obciążenie przez dodanie większej liczby śrub, czy na pewno wytrzyma itd. Będę musiała przetestować, ale na razie zacznę od wieszania obrazków na gwoździach samoprzylepnych.
Śruby są dostępne w różnych kategoriach „obciążeniowych” :) U mnie te, na których wiszą gałki mają obciążenie maksymalnie 5kg, z kolei półka wisi na 4 śrubach po 10kg :)
10 kg! Dziekuję, musiałam przeoczyć taką opcję. Kupuję i wieszam półkę i kwietnik!
Ja wolę ściany obwieszać plakatami filmowymi, obrazami i zdjęciami :). To nadaje mieszkaniu swoistego klimatu, indywidualności.
Pięknie to wygląda! Mega! :)))
Obłędnie!
Super metamorfoza :) A można wiedzieć skąd półka?
Dzięki, Monika. Półka jest z Jysk, ale z tego co pamiętam dostępna tylko online :)
jest mega!!
Cudnie. Jakiej farby użyliście?
Magnat – Odważny onyks :)
Dzięki za pomoc.:)
Świetny pomysł! Podoba mi się, że nie poszłaś na łatwiznę i pokazałaś tym niedowiarkom, że wszystko jest możliwe. ? Nawet remont jednej niefortunnej ściany z użyciem gałek do mebli. Koniecznie daj znać coś o następnych „pracach remontowych”.
Dzięki! Miło mi to czytać :)
Im dłużej patrzę, tym nabieram większej ochoty na małą domową rewolucję ;)
Nabieraj! Metamorfozy zawsze wprowadzają w dobry nastrój :)
Jest pięknie! Półkę już znalazłam w Jysku, mam jeszcze pytanie o te cudne, kwadratowe gałki meblowe – skąd są? Pozdrawiam ;-)
Z Little Form Studio :)
Dziękuję za ten pomysł! Wreszcie będę mogła zrobić coś sama, bez proszenia się o wiercenie! :) A ściana wyszła pięknie :).