Zakupy w sieci stały się zjawiskiem tak powszechnym, że trudno dziś o osobę, która nie ma żadnych doświadczeń związanych z tą formą kupowania. Właściwie trudno się dziwić. Sama coraz częściej wybieram przegląd oferty przy komputerze, z kieliszkiem wina, zamiast przebijania się przez tłumy, stania w kolejkach do przymierzalni i powtarzania: Niestety ja tutaj nie pracuję, kiedy kolejna osoba zadaje mi pytanie na temat asortymentu sklepu (Czy tylko mi zdarza się to aż tak często?). Niech Was jednak nie zwiedzie myśl, że kupowanie przez internet to droga usłana różami. Większość sklepów niewątpliwie stara się by tak było, ale dobre chęci zbyt często przegrywają z brakiem dbałości o szczegóły.
Zdecydowanie najwięcej zarzucić można sklepom odzieżowym i kosmetycznym. To właśnie podczas ich przeglądania, najczęściej rezygnuję z zakupów. Już jakiś czas temu planowałam zebrać swoje konsumenckie gorzkie żale w tej sprawie i opublikować je tutaj. Będzie trochę marudzenia i problemów pierwszego świata, ale w słusznej sprawie, więc przymknijcie oko.
Mohito, PerhapsMe |
1) Fatalna prezentacja produktu
Pewnie sądzicie, że na powyższym zdjęciu modelki pokazują czarną, skórzaną spódnicę oraz czarny sweter? Sama bym tak uznała. Wszystkie trzy dziewczęta prezentują jednak… bluzki (właściwie to w jednym przypadku koszulę). Czasem w takich sytuacjach dla dopełnienia komizmu brakuje jeszcze dopisku: Resztę sobie dorysuj. Oczywiście rozumiem, że to stylizacja, że tak (chyba) modnie, ale skąd klient ma wiedzieć, jak to ubranie wygląda w całości? Pół biedy, jeśli sklep (tak jak w przypadku środkowej koszulki) dołącza jeszcze zdjęcie samego ubrania (takiego bez modelki), ale przy pierwszej i ostatniej stylizacji nie możemy liczyć na nic więcej, ponad to, co widzimy powyżej.
Jakiś czas temu uznałam, że gdy ubranie jest wciągnięte w inną część garderoby, zasłonięte, czy w ogóle stylizacyjnie (jest takie słowo?) przekombinowane, to prawdopodobnie źle leży. Czasem ciężko się dostosować do tej zasady i przejść obojętnie obok interesującego produktu, ale chyba nikt nie lubi ryzyka, gdy chodzi o marnowanie czasu i pieniędzy.
2) Brak dokładnych wymiarów
Zawsze trafiam na ten problem, gdy próbuję kupić kozaki. Mam bardzo szczupłe łydki, dlatego szukam czegoś z wąską cholewką. Przeczesałam dziesiątki sklepów z butami i na palcach jednej ręki byłabym w stanie zliczyć te, które miały podane dokładne wymiary – w tym szerokość cholewki. Niby szczegół, niby mogłabym kupić i zmierzyć w domu, ale wiedząc, że naprawdę niewiele kozaków dobrze wygląda na mojej nodze, na samą myśl o bawieniu się w odsyłanie i ponowne szukanie, odechciewa mi się takiej zabawy. Buty to jedna z tych rzeczy, które najtrudniej dobrze dopasować przez internet, dlatego trochę dziwi fakt, że właściciele sklepów nie próbują tego klientowi ułatwić.
Zdjęcie po prawej: Golden Rose |
3) Kolory na dopalaczach
Z jednej strony sama doskonale wiem, jak trudno jest czasem uchwycić na zdjęciu odcień jakiegoś kosmetyku czy ubrania i staram się wykrzesać z siebie trochę wyrozumiałości, ale z drugiej, gdy czasem patrzę na zdjęcia katalogowe i porównuję je z produktem, który mam w rękach, czuję się trochę jakby ktoś robił mnie w konia.
Przykład z ostatnich dni: kredka do ust (zdjęcie powyżej). Po prawej stronie kolor z katalogu produktów, po lewej z kolei moje prywatne (i tak nieco rozjaśnione) zdjęcie dokładnie tej samej kredki w dokładnie tym samym kolorze. Zgaszony róż zamiast soczystej brzoskwini to chyba dość spory rozstrzał kolorystyczny, nawet, gdy uwzględnimy różnice w ustawieniach monitora.
Pretty Girl |
4) Słabo rozbudowana wyszukiwarka
Jedną z kluczowych zalet zakupów w sieci jest oszczędność czasu. Trudno jednak ten czas oszczędzać, gdy trafiamy do sklepu w poszukiwaniu konkretnego rozmiaru, koloru, czy fasonu i zastajemy wyszukiwarkę, która nie pozwala na odfiltrowanie rzeczy, które nas nie interesują. Kiedy do przejrzenia mamy trzy lub cztery strony produktów, można to jakoś przełknąć, problem pojawia się, gdy jest ich trzydzieści. Niestety, najczęściej w takich przypadkach najprostszym rozwiązaniem jest zamknięcie karty.
Cropp |
5) Oszczędzanie na modelkach
Jeśli sądzicie, że w dzisiejszych czasach nie ma już e-sklepów odzieżowych, które prezentację swoich produktów sprowadzają do zrobienia im zdjęcia na płasko, to zajrzyjcie chociażby do Croppa. Ubrania w tej pozycji wyglądają totalnie nieatrakcyjnie. Być może sklep zakłada, że grupie docelowej, do której dociera jest wszystko jedno, tego nie wiem. Sądzę jednak, że nawet gdybym ciągle miała te naście lat, bez głębszego zastanowienia wybrałabym konkurencję.
Kiedy pytałam na facebooku, jakie rzeczy Was zniechęcają do zakupów, wspominałyście również o prezentowaniu wszystkich ubrań na modelkach w jednym rozmiarze (zazwyczaj małym rozmiarze, dodajmy). I tu mam mały dylemat, bo z jednej strony rozumiem, że każdy chciałby zobaczyć jak układa się ubranie na kimś o podobnych proporcjach, z drugiej jednak mam świadomość jak duże koszty wygenerowałoby takie ułatwienie. Myślę, że niewiele sklepów mogłoby sobie na to pozwolić, dlatego w tej kwestii zbyt wiele wytykać nie będę – pozostawiam to Waszej ocenie.
6) Oferowanie wyprzedanych produktów
W tym temacie królową jest Sephora i jej wyprzedaże. Człowiek wchodzi, widzi produkt w świetnej cenie, czuje się jak rasowy łowca promocji i największy szczęściarz w promieniu pięciu kilometrów, ale wszystko kończy się wraz z wyświetleniem szczegółów. Najczęściej bowiem, zastajemy napis Zapas wyczerpany. Kiedyś myślałam: to przecież wyprzedaż – kosmetyki pewnie rozeszły się przed chwilą, więc nikt nie zdążył ich jeszcze usunąć. Po kilku dniach zajrzałam jednak ponownie i ponownie zastałam te same produkty (oczywiście nadal wyprzedane).
Reserved |
7) Opisowa twórczość własna
Właściwie w wielu przypadkach zaliczyłabym ten punkt raczej do zabawnych, niż irytujących, ale uśmiech schodzi z twarzy, gdy faktycznie chcemy kupić dany produkt i nie wiemy, czy bardziej zaufać opisowi, czy zdjęciom. Jeszcze mniej przyjemnie jest, gdy zaufamy opisowi, zdjęciom, a okazuje się, że osoba opisująca widziała produkt wyłącznie na monitorze komputera i były to obrazki z kategorii tych z punktu trzeciego.
[separator type=”thin”]
Pomarudziłam za wszystkie czasy! Ktoś ma ochotę dorzucić coś jeszcze?
Taak… już wiele razy zawiodłam się na e-sklepach, głównie gdy chodzi o kolor. Najbardziej zdenerwował mnie przypadek, w którym zamówiłam bluzkę w delikatnym, oliwkowym kolorze, a przyszła bluzka w wściekłym, świecącym neonie. Już długo nie kupuję w internecie, to mi nie dostarcza takiej przyjemności i satysfakcji jak łażenie po sklepach :D I to też dużo bezpieczniejsze :)
Pozdrawiam ;) Oliwia
Mnie też ludzie często biorą za dziewczynę z obsługi, nawet jeżeli robię zakupy w szaliku i beżowym płaszczu, a uniformy pracowników tego sklepu są zielone :D. Szerokość cholewki to zmora – ja mam z kolei łydę jak sztangistka i też muszę zerknąć na ten wymiar, żeby wiedzieć, czy się dopnę. Chociaż tak szczerze powiedziawszy, nie przepadam za zakupami butów przez internet, wolę sobie na spokojnie zmierzyć niż bawić się w jakieś kwitnięcie na poczcie. Dawno temu przestałam się sugerować zdjęciami kolorów, które zamieszczają producenci (mistrzem w tej kwestii jest Avon i jego zdjęcia w katalogach). Dobrze, że są blogi –… Czytaj więcej »
Rzeczywiście, gdyby nie blogi kosmetyczne, miałabym opory przed zamawianiem kosmetyków kolorowych w sieci. Śmiem nawet twierdzić, że w przypadku Golden Rose swatche na blogach to jedyna deska ratunku ;)
Wyszukiwarka jest dla mnie kluczowa. Ja największe nieprzyjemności miewam przy zakupach kosmetyków. Raz dostałam dwie stare indyjskie perfumy i obdrapaną podkładkę pod kadzidełka. ;-)
Sephora bije wszystkich na łeb. Super promocje, które są wyprzedane no ale może zainteresowana klientka przejrzy jeszcze inne działy i na coś się skusi – no chyba nie na tym to ma polegać!
Nieintuicyjne filtry – to chyba to, co mnie najbardziej odstręcza. Nie chcę przeglądać miliona stron, chcę móc ustawić konkretne ograniczenia, a dopiero potem oglądać produkty.
Mnie bardzo wkurza przekłamywanie na wymiarach, nie raz podane wymiary ubrania potrafią się różnić od tych realnych o 5-10 cm! Czasami to jest nie do naprawienia i ciuch nadaje się do oddania chudszej/grubszej koleżance :(
Ja ciuchow nie kupuje przez Internet, po prostu zawsze musze przymierzyc. Poza tym rzecz moze ladnie wygladac na obrazku czy nawet w sklepie na manekinie czy wieszaku, ale na mnie niekoniecznie;) Co do kolorow to faktycznie roznie bywa. Natomiast najbardziej wkurza mnie sprzedawanie rzeczy, ktorych sprzedajacy nie ma na stanie (tak w ogole to jest chyba sprzeczne z prawem – nie mozna sprzedac czegos, czego sie nie ma). Zdarzylo mi sie to kiedys w znanym internetowym sklepie wnetrzarskim, na dodatek gonil mnie termin i bardzo mi na tej rzeczy zalezalo. Gdy dowiedzialam, sie ze tej rzeczy nie maja, mimo ze… Czytaj więcej »
Muszę Cię rozczarować – normą w sklepach internetowych jest sprzedawanie produktów których nie ma na stanie. Jest to jak najbardziej zgodne z prawem bo nie chodzi tu o oszukanie klienta. Sklepy chcą mieć szeroką ofertę ale zwykle nie stać je na zakup i magazynowanie towaru. Dobre sklepy informują o czasie oczekiwania na wysyłkę. Np wysyłka natychmiast oznacza, że towar jest na stanie, 2-3 dni że jest sprzedawany na zamówienie. Bardzo często brak towaru oznacza, że „nie ma i nie będzie”.
Jak tylko zobaczyłam notkę, to pomyślałam o internetowym sklepie House’a jeszcze sprzed tuningu – zdjęcia pogiętych, wymiętolonych ciuchów „na płasko”, nie na modelkach :P
A z tą kredką Golden Rose to zdecydowanie przeginka, różnica kolorów jest ogromna…
w ogóle GR ma strasznie przekłamane kolory rzeczy w sklepie internetowym.
To prawda, zdjęcia ubrań na płasko wyglądają absolutnie beznadziejnie i nie rozumiem z jakiego powodu niektóre sklepy wciąż je robią, bo od tego raczej nie zyskują klientów. Zakupy przez internet lubię, ale nie za często, właśnie z wyżej wymienionych powodów, wolę przymierzać ciuchy w sklepie, mimo że nienawidzę stania w kolejkach :P
super post! ja najbardziej zawiodłam się na zakupie biżuterii, która na żywo okazuje się tandet,ą z kiermaszu.
dzisiaj znalazłam na zalando bardzo ładną ,,skórzaną” marynarkę za ok 230zł, normalnie prawie wszystkie inne ubrania można zobaczyć jak to wygląda na modelce, przyjrzeć się materiałowi a w przypadku tej marynarki jest tylko 1 zdjęcie, no sorry ale szkoda mi czasu na ewentualne odsyłanie, zero jakichkolwiek wymiarów
Może spróbuj do nich napisać? Zalando to moim zdaniem jeden z najlepiej zorganizowanych pod wszystkimi poruszonymi w tym wpisie względami sklepów, więc jest szansa, że uzupełnią informacje :)
hehe dlatego nikt mnie chyba nie przekona do e-zakupow. Nie ma to jak dotkniecie, przymierzenie i obejrzenie wszystkiego na żywo.
Ostatnio miło się zaskoczyłam szukając jakiejś bluzy na allegro, ponieważ w aukcji oprócz wymiarów ubrania było również napisane, że modelka na zdjęciu ma x cm wzrostu, ma na sobie bluzę w rozmiarze M, a na codzień nosi rozmiar s/m. Czyli łatwiej sobie wyobrazić, jak ciuch może leżeć :)
To jest wręcz spełnienie zakupowych marzeń! Tylko brać przykład.
Trzeba ten wpis podesłać sklepom internetowym! :)
Ja mimo że często przeglądam oferty w sklepach online, to jednak kupuję głównie stacjonarnie. Zwykle któraś z wymienionych przez Ciebie sytuacji ma miejsce a to mnie skutecznie zniechęca. A już te kosmetyczne przekłamania kolorów to masakra. Dlatego kosmetyczne zakupy online tylko sprawdzonych kosmetyków z zanotowanym wcześniej numerem, który mi pasuje.
MAC na przykład ma mega przekłamane kolory, zgaszone takie.
Najczęściej robię zakupy online i najbardziej mnie denerwują właśnie takie okrojone wyszukiwarki, gdzie nic nie mogę wyfiltrować, no i prezentacja artykułów, których już nie ma na stanie. Do kolorów, w sumie póki co, miałam szczęście. :)
W takim razie polecam Zalando :)
Fajne rozwiązanie posiada sklep sheinside jeśli chodzi o prezentację ubrań na różnych typach sylwetek. Można pod wybranym modelem ubrania wrzucić swoje w tym ciuszku. Dzięki temu może zobaczyć jak rzeczywiście prezentują się kolory, fasony i długości ubrań. Bardzo lubię oglądać te zdjęcia konsumentów :)
Chociaż czasami zdjęć konsumentów nie ma, a zdjęcie z przodu produktu jest tak rozmazane, że nie widać faktury materiału. Ostatnio robiłam zamówienie z sheinside i przy zakupie płaszcza posiłkowałam się zdjęciami z jakichś blogów, bo na stronie było tylko jedno zdjęcie produktu, na dodatek słabej jakości, i jedna stylizacja na której widać wszystko poza tym płaszczem.
Ale generalnie mają dosyć dobrze opisane produkty. Są składy, długości rękawów, szerokość w tali biuście itd. podane w centymetrach.
Jakiś czas temu, chyba we wrześniu kupiłam w pewnym e-sklepie szczotkę Tangle Teezer. Wszystko byłoby ok, szczotka dotarła szybko i w ogóle super. Szkoda tylko, że do tej pory (listopad!) co 2/3 dni wysyłają mi maila z prośbą o ocenienie ich sklepu na jakimś forum. I weź tu bądź nowoczesny!
Co do punktu trzeciego – strasznie denerwuje mnie to, że drogerie internetowe nie robią swatchy produktów (robią nieliczne, ale zdecydowanie nie jest to standardem). To rozwiązałoby w dużej mierze problem kolorów – skoro blogerkom nieźle to wychodzi, to oni też mogliby nad tym popracować ;)
To prawda, powinni o to zadbać. Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę ich wyczyny przy oddawaniu na zdjęciach kolorów produktów, strach pomyśleć co by z tego wyszło ;)
Przy opisowej twórczości własnej naprawdę się uśmiałam :)
Dorzucę ważną z mojego punktu widzenia sprawę. Od sklepów oczekuję merytorycznego opisu i dobrego odwzorowania na zdjęciach. O ile zdjęć się czepiać nie będę, to opisy często są traktowane po macoszemu. Niby społeczeństwo obrazkowe, ale skład materiału chciałabym znać. Zwłaszcza jeśli za produkt miałabym zapłacić trzycyfrową kwotę.
Zgadzam się co do Sephory. I na dodatek wyprzedaż szminki o 50%, ale po kliknięciu okazuje się, że objęty promocją jest tylko jeden, najbrzydszy kolor.
Również mam szczupłą łydkę dlatego nawet nie ryzykuję i kozaki zawsze kupuję w sklepach stacjonarnych.
Dlatego rzadko kupuję ciuchy przez internet, głównie z powodu nieopisania wszystkich wymiarów. Figurę mam jaką mam i np. preferuję spódnice tuż przed lub do kolan. Jeśli jest na modelce – okej, widzę co i jak. Ale jeśli jest tylko zdjęcie na wieszaku/na płasko to chciałabym wiedzieć jaka ta długość jest… Z butami mam pokrewny problem jak Ty, tyle że ja mam z kolei dosyć hm, szeroką łydkę i też fajnie byłoby znać średnicę cholewki. Generlanie – ciuchy nadal wolę kupować stacjonarnie. Kosmetyki już znacznie częściej przez internet, chociaż ogólnie przez liczne niedociagnięcia sklepów ciągle uważam że lepiej jest jednak „zmacać”… Czytaj więcej »
Do wymienionych błędów dorzuciłabym jeszcze mało intuicyjny design, który sprawia, że nie wiadomo, w co i gdzie klikać, żeby osiągnąć pożądany efekt.
Mnie zraża zbyt małą ilość informacji o towarze. Zdarza się, że nie jest podany skład materiału. Rozmiarówka butów pozostawia wiele do życzenia, bo jak wiemy rozmiar, rozmiarowi nierówny, a posiłkowanie się jedną orientacyjną tabelą wspólną dla wielu marek, bardzo utrudnia wybór.
Lubię natomiast jeśli sklep podaje wzrost modelki. Jestem wysoka (modelki przeważnie też), więc od razu widzę, czy fason będzie na mnie pasował.
Zapomniałaś wspomnieć o niektórych mniej popularnych sklepach, które oferują produkty i pod nimi jest napis „zapytaj o cenę”. Mamy chyba rozumieć że dla każdego klienta jest inna? :)
Buziaki!
Oo dokładnie! :) Jak to widzę, zawsze wychodzę i już nie wracam.
Z tym akurat się jeszcze nie spotkałam ;)
Ja się z tym już kilka razy spotkałam i niesamowicie mnie to irytuje.
To nie jest czasem informacja przy produktach które zostały wyprzedane / nie są uzupełnione?
Dostajecie się do nich z listy produktów, czy przez google / linki które macie zapisane?
Nie, są po prostu sklepy i hurtownie które mają przy każdym produkcie „zapytaj o cenę” :) np niektóre drogerie internetowe
Oj tak, to denerwuje maksymalnie. Natychmiast wychodzę
’Zapas wyczerpany’ w Sephorze wiele razy doprowadził mnie prawie do szału ;)
myślałam, że już nikt nie fotografuje ubrań 'na płasko’, a tu proszę! zdarzają się tacy śmiałkowie ; )
Mogłabyś napisać, które sklepy obuwnicze podają szerokość cholewki kozaków?
Zawsze mam z tym problem.
Na pewno Zalando, Answear i Czas na buty ;)
eObuwie też podaje takie informacje, własnoręcznie implementowałem jakiś czas temu :)
Oczywiście nie wszystkie buty posiadają takie informacja, no ale ciężko to zaktualizować od razu mając dziesiątki tysięcy modeli do opisania.
dlatego nigdy nie robię zakupów za znaczną sumę na internetach :) czasem wolę się przejść bo galerii i jak łowca poszukać perełek, które mogę przymierzyć :D
niestety nie każdy ma takie szczęście mieszkać w większym mieście! w mniejszych miastach (25 tys) to tragedia trzeba jeździć do innych miast jeśli się czegoś szuka dobrego
Co do punktu 5 – wystarczyłoby gdyby napisali jaki rozmiar ma na sobie modelka.
W sumie kiedyś się z taką imformacja nawet spotkałam chyba w pull and bear, ale potem to zniknęło. A w bershce i p&b są takie rozmiary ze może się okazać że dwa razy szczuplejsza ode mnie modelka ma na sobie m… (a ja normalnie nosze m albo s)
Zauważyłam też, że niektóre sklepy odzieżowe wystawiają ostatnie sztuki odzieży, które były już wcześniej przecenione (posezonowo), w cenech jakie miały w poprzednim sezonie (np. rok wcześniej). Nie wiem jak to jest w przypadku sklepów z odzieżą dla dorosłych, ale w przypadku sklepów z ubraniami dla dzieci jest to nagminne. Np. kurtka zimowa, którą kupiłam córce wczesną wiosną za ok 70zł, teraz jest wystawiona z ceną ok 140zł.
Wydaje mi się, że u nas w porównaniu do USA chociażby trend robienia zakupów w internecie dopiero rozkwita, a więc i właściciele sklepów się uczą powoli co ułatwia, a co utrudnia zakupy. Na polskim rynku najpierw answear wypłynęli i faktycznie wzięli się sensownie za całość. Teraz chyba radzi sobie też dobrze zalando. Pozdrawiam, Kamila
Moim zdaniem w wielu przypadkach to nie niewiedza jest powodem tych błędów, a zwyczajne lenistwo. W końcu przytaczane przez Ciebie przykłady Answear czy Zalando zdążyły już wszystkim udowodnić, że da się inaczej, więc skoro przeciętny konsument jest w stanie wyłapać takie rzeczy, to nie uwierzę, że sztab ludzi odpowiadających za sklepy internetowe znanych marek tego nie wie ;)
Życie często mi pokazuje, że Ci, którzy powinni się na czymś znać niekoniecznie się znają :) I tu chyba faktycznie powodem jest lenistwo :) – Kamila
Dokladnie – zdjecia na płasko wygladaja po prostu źle; wymiary rowniez powinny byc podane duzo bardziej szczegolowo. Bo potem z oddawaniem i wymiana sa problemy.
ostatnie najlepsze :) Ale wymiary i dobre zdjęcie to podstawa :)
Trzy. Pamiętam jak pokazywałaś kiedyś na blogu jasno-żółty lakier, który w katalogu pokazano jako ciemną oliwkę.
Co za pamięć! :D
Dlatego nie przepadam na e-sklepami. Wolę zobaczyć, dotknąć i porównać z innymi „na żywo” :)
Mimo wszystkich ułatwień i udogodnień internetowych w kwestii ubrań i kosmetyków jestem zwolenniczką sklepów stacjonarnych. Lubię produkt dotknąć, przymierzyć, sprawdzić prawdziwą (a nie przekłamaną) kolorystykę. Kilka razy miałam nieprzyjemną sytuacją z zakupami online. W konsekwencji dostałam koszulę w całkowicie innym odcieniu niebieskiego, który zamówiłam (sprzedawca do ostatniego tchu kłócił się ze mną, twierdząc, że to te same kolory), a ostatnio znajoma dostała książkę…wybrakowaną o 30 stron! Owszem nadal kupuję w sklepach internetowych, ale zanim to zrobię, to sprawdzam wszystko kilka razy, upewniam się i z bijącym sercem rozpakowuję paczkę za każdym razem. To jest naprawdę dobre rozwiązanie, ale niektórzy sprzedawcy… Czytaj więcej »
Krata jak się patrzy. Dla mnie największym problemem jest zdecydowanie rozmiarówka i kolory. Zamawiam śliczną mięte otwieram i jest zdziwienie, że kolor całkowicie odbiega. Zazwyczaj odsyłam paczkę, chyba że kolor ma coś w sobie. A w mailu zawsze ta sama śpiewka: wszystko zależy od ustawienia ekranu. Tak pewnie dwa laptopy, tablet, telefon komórkowy i PC ma źle skonfigurowane ustawienia.
W przypadku ubrań rozmiarówka jest dla mnie istną zmorą, najczęściej rzeczy są za szerokie, za duże, nie leżą tak, jakbym chciała, dlatego coraz rzadziej korzystam z zakupu ubrań w e-sklepach, a już kategorycznie nie zamawiam takich, co do których nie mam przeświadczenia, że raczej będą w porządku. A możliwość zwrotu z reguły do mnie nie przemawia, bo to szalenie niewygodny proces. Przepadam za to za e-zakupami sprzętów i dekoracji do mieszkania :) I tu przemawia do mnie fakt, że oszczędzam mnóstwo czasu, w ciągu godziny siedzenia w sieci mogę przejrzeć tyle produktów, ile live zdołałabym zobaczyć w cały dzień, a… Czytaj więcej »
Z tych właśnie powodów staram się nie kupować ubrań online, jedynie na co sobie pozwalam to buty ( zazwyczaj takie które wiem jak wyglądają na żywo ) czy różne akcesoria, ponieważ tutaj pomyłka jest mniej prawdopodobna, a jak chcemy coś odesłać to jest niesamowicie dużo kombinowania w które po prostu bawić się nie chcę.
Jeżeli chodzi o Reserved z którego pokazalas stylizacje to prawda. Też mnie to to strasznie irytuje, pomimo to lubię u nich kupować. Jest to jeden z niewielu sklepów gdzie wiem że niemal wszystko w danym rozmiarze będzie na mnie dobre. Jeżeli chodzi o buty przez internet kupuje tylko znane mi marki bądź buty które wcześniej mierzyłam a w internecie są tańsze. Przed wczoraj zamówiłam buty które stacjonarnie kosztowały 98 zł a w sklepie internetowym 59 – dodam że wysyłka kurierem była gratis.
Zobaczyłam temat i tak się ucieszyłam! To z mojego podwórka zawodowego, lubię czytać opinie ludzi, którzy jeszcze nie są ,,zboczeni” w temacie. ;) Co do zdjęć bez modelek: może to kwestia oszczędności, a może wyprzedzanie trendów. Są już zakusy do wprowadzenia przepisu, który mówi, że zdjęcia na modelkach ,,przekłamują rzeczywistość” bo te są zazwyczaj szczupłe i to dyskryminacja osób puszystych. Dla mnie chore, ale zmierza się generalnie w tą stronę, żeby zdjęcia z modelkami były zabronione. Zaś w kwestii Sephory: sądzę, że robią tak, żeby produkt mimo że go nie ma na stanie, dalej się indeksował i strona wyżej w… Czytaj więcej »
Dodałabym do listy niedopracowany design strony . Przykładowo: automatyczne przekierowanie do koszyka po dodaniu do niego produktu, przyciski by dodać coś do koszyka, które nie działają bo trzeba wejść na stronę z produktem i wybrać rozmiar, rozwijane drzewka z kategoriami produktów pozwalają wejść tylko na najniższy poziom (dajmy na to czekolada), a do kategorii wyżej (słodycze) ze strony głównej wejść się nie da. Można by wymieniać bez końca. Z innych frustrujących rzeczy to czasami dostęp do informacji o dostawie ma się dopiero przy dokonywaniu płatności. Wolałabym móc sprawdzić jakie formy dostawy są dostępne zanim zacznę kupować. 4 denerwuje mnie najbardziej.… Czytaj więcej »
Dodałabym jeszcze białe tło dla białych ubrań. Rzadko kiedy widać szczegóły. Czasami nie widać prawie nic. Nagroda Darwina dla tego, kto to wymyślił.
Rzeczywiście, z tym też się spotkałam ;)
Ubrań w Interncie nie kupuję, bo zaopatruję się głównie w second-heandach, a kosmetyki kolorowe odważę się kupić jedynie po pregląnięciu kilkunastu swatchy na blogach. Mimo to zakupy w Internecie robię często. To co mnie denerwuje najbardziej: – irytujący wygląd strony – kiedy człowiek kompletnie nie wie co powinien kliknąć, żeby osiągnąć pożądany efekt – wyświetlanie pięciu produktów na jednej stronie – i w ten sposób robi się nagle 15 stron do przeglądnięcia, a sklep nie ma opcji zwiększenia ilości produktów na stronie – niewyświetlanie całej nazwy produktu – w tym przodują sklepy z akcesoriami do robienia biżuterii, przykład: szukam koralików… Czytaj więcej »
A propo zdjęć na płasko, bądź na modelce z koszulą wkasaną w spódnicę.. Irytuje mnie również pokazywanie zdjęć jedynie z przodu – kurczę skąd mam wiedzieć czy skórzana kurta jest z tyłu gładka czy naszpikowana ćwiekami skoro zdjęcia nie ma?
Dziękuje @onelittlesmile:disqus za dużo ciekawych informacji. Trafiłem tu przypadkiem bo Twojego bloga nie śledzę. Z punktu widzenia osoby która projektuje i tworzy takie sklepy napisałaś kilka cennych rad. Komentarze do tego postu też są bardzo cenne. Takie posty warto pisać, część sklepów rozwija swoją stronę z myślą o kliencie. Jeśli oni zauważą problem z pewnością go poprawią. Ad. 7 Mogę to wyjaśnić… chodzi o pozycjonowanie. Każdy sklep chciałby „wyskoczyć” w Google na 1 miejscu na hasła ze swojej branży. Jednym ze składników pomocnych przy tym jest opis… Gdy czytacie opis i jest taką „opisową twórczością własną” to na 99% pisała… Czytaj więcej »
Oj tak, diametralnie różniące się kolory, opisy z księżyca, albo kolor zupełnie różny od tego z nazwy – to dotyczy Mango, wybieram „granat” a tam wyskakuje pomarańczowa spódnica… Za to świetnie rozbudowaną wyszukiwarkę ma Zalando!
Mango kojarzy mi się też z nazwami ubrań, przez które czuję się jak modowa ignorantka – żakiet cropped, kurtka bomber, bluzka plumeti ;)
Najbardziej lubie kupowac na Asosie. Maja swietna wyszukiwarke, mozna zawezic swoj „search” do koloru, rozmiaru, konkretnego typu np. sukienka maxi, midi lub mini. Nastepnie mozna sobie to wszystko ulozc wedlug ceny i nie trzeba przegladac setki sukienek lecz tylko te, ktore nas interesuja. Maja tez opcje obejrzenia wiekszosci ciuchow na mini filmiku, gdzie modelka idzie po wybiegu. Dzieki temu widac, jak sie wsztsko uklada, czy material jest przeswitujacy itd. Do tego dochodzi opcja darmowego zwrotu produktu – nie trzeba placic za przesylke (tylko w UK niestety) Gdyby wszytskie sklepy online (z ubraniami) byly w ten sposob usprawione zakupy online bylyby… Czytaj więcej »