Pracuję w domu od kilku lat. Na studiach zdobywałam za własnym biurkiem umowy o dzieło, od półtora roku prowadzę w ten sposób własną działalność. Kiedy ktoś nowo poznany dowiaduje się o moim sposobie na życie, z reguły stwierdza, że jestem szczęściarą. Praca w domu wielu osobom jawi się jako spełnienie snu, w którym wstajesz o dowolnej porze, robisz co chcesz i dostajesz pieniądze za coś, co nie sprawia ci najmniejszego wysiłku.
Ten wizerunek umacniają media, a szczególnie my, blogerzy. Kiedy oglądamy zdjęcia na Instagramie, możemy odnieść wrażenie, że freelancing to głównie popijanie kawy z pięknego kubka przy designerskim biurku, ozdobionym kwiatami i beztroskie zajmowanie się zleceniami, których przecież każdy ma na pęczki. Oczywiście w tych fotografiach nie ma nic złego, nie można oczekiwać, że wszyscy zaczną pokazywać, że coś im nie wychodzi, ale kiedy nie mamy świadomości jak to naprawdę wygląda, można łatwo dać się zwieść pozorom.
„Hej, jestem Basia, od kilku lat pracuję na etacie w banku, ale ta praca mnie frustruje, dlatego ostatnio postanowiłam, że rzucę wszystko i zacznę prowadzić bloga/zajmować się grafiką/robić rękodzieło.”
Nie uwierzylibyście, jak często spływają na moją skrzynkę tego typu wiadomości. Naczytaliśmy się haseł z cyklu: „Rób to, co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia w swoim życiu” i wydaje nam się, że decyzją o pracy w domu pozbędziemy się wszelkich problemów i frustracji.
To nie tak, że mam zamiar demonizować decyzję o rozpoczęciu pracy we własnych czterech kątach, absolutnie nie. Nie zamieniłabym drogi, którą wybrałam na żadną inną, ale z drugiej strony przechodziłam przez niejeden kryzys z nią związany. Doskonale wiem, że uwielbienie przeplata się tu regularnie z niechęcią i z pewnością nie jest to rozwiązanie dla każdego. Uważam, że praca na etacie bardzo niesłusznie zyskuje łatkę „zła koniecznego”, od którego trzeba uciekać. Zanim uznamy pracę w domu za spełnienie marzeń i szczyt satysfakcji, warto pamiętać, że ma ona również drugie – mniej kolorowe oblicze.
Rozpraszacze są dosłownie wszędzie[separator type=”thin”]
Idziesz po kawę, rzuca ci się w oczy sterta naczyń do pozmywania. Wchodzisz na Facebooka, masz trzy wiadomości, na które musisz odpisać. Po chwili uznajesz, że trzeba również opróżnić skrzynkę mailową i sprawdzić co nowego na Instagramie. Zaczynasz pracę, dzwoni mama, a kiedy kończysz rozmowę, odzywa się pusty żołądek i stwierdzasz, że w sumie wypadałoby zrobić jakiś obiad. To niestety nie jest opis przerysowany na potrzeby wpisu – moje dni przerażająco często tak wyglądają. Oczywiście cały czas z tym walczę, ale po perfekcyjnym tygodniu zawsze przychodzi spadek formy i większa podatność na rozproszenie.
>> Zobacz też: 5 rozpraszaczy, których warto się pozbyć przed rozpoczęciem pracy lub nauki
Ustalenie harmonogramu bywa trudne[separator type=”thin”]
Wszelkie poradniki dotyczące pracy na własny rachunek mówią o ustalaniu sobie godzin pracy, zupełnie jak na etacie. Postanawiamy, że zajmujemy się swoimi zadaniami na przykład od 9 do 17 i po tym czasie odcinamy się od wszystkiego. Brzmi jak genialny i całkiem prosty w realizacji pomysł, prawda? Z wykonaniem jest niestety dużo gorzej. Czasem okazuje się, że zadanie, na które wystarczyłoby poświęcić 4-5 godzin, zajmuje nam cały dzień, a czasem praca idzie tak dobrze, że zanim się obejrzymy, jest już dwudziesta. Moje ustalanie harmonogramu ma wzloty i upadki. Mam takie tygodnie, kiedy trzymam się wszystkich swoich założeń i pękam z dumy, kiedy wyłączam komputer równo o 18, ale jest również mnóstwo takich, po zakończeniu których jestem na siebie wściekła za totalny brak produktywności, pomimo spędzenia długich godzin przed komputerem.
>> Zobacz też: 4 najlepsze rady, jakie usłyszałam na temat blogowania i prowadzenia firmy
Musisz nauczyć się odpoczywania[separator type=”thin”]
Sprawa powiązana odrobinę z wcześniejszym punktem. O ile po wyjściu z pracy w miarę automatycznie zamykasz związane z nią sprawy i przestawiasz się na tryb domowy, tak w przypadku pracy w domu, wymaga to ćwiczenia. Moim problemem jest wieczna dostępność – odbieram maile w weekend, wieczorem, rano zaraz po przebudzeniu, a potem zamiast się odprężyć, myślę o ich treści. Miałam już kilka momentów, w których wydawało mi się, że nad tym panuję, cały czas pracuję nad porannymi rytuałami, ale nadal nie zwalczyłam tego w stu procentach. Jakiś czas temu ustaliłam zasadę, że po godzinie 19 staram się unikać wszelkich ekranów (komputera, telefonu, tabletu), ale to nie zawsze wychodzi.
>> Zobacz też: Najlepsze aplikacje, które pomogą się zrelaksować
Bałagan rośnie dwa razy szybciej, kiedy praca dobrze ci idzie[separator type=”thin”]
Oczywiście nie mam na to żadnych dowodów, ale będę się upierać, że to prawda! U mnie to takie trochę błędne koło. Kiedy wpadam w ciąg produktywności i praca idzie mi dobrze, zapominam o sprzątaniu. Kiedy z kolei w ciągu dnia skupiam się na zmywaniu lub jakiejkolwiek innej domowej czynności, pociąga ona za sobą lawinę innych obowiązków z tej kategorii i zaniedbuję pracę. Od jakiegoś czasu staram się poświęcać przerwy w pracy na szybkie umycie naczyń (o wiele łatwiej jest umyć kilka naczyń codziennie, zamiast stosu co kilka dni) albo wstawienie prania.
Czasem doskwiera ci samotność[separator type=”thin”]
Mam wiele cech introwertyczki i nie mam problemu z przebywaniem we własnym towarzystwie, a nawet lubię taką chwilową samotność. Są jednak momenty, w których stwierdzam, że strasznie brakuje mi interakcji z ludźmi, która jest stałym elementem pracy na etacie. Spędzanie większości dnia bez żadnego towarzystwa bywa przytłaczające. Co więcej, z tego powodu pozwalam sobie czasem na długie rozmowy na Facebooku, które są zabójcze dla mojej efektywności. Na szczęście w kryzysowych sytuacjach mogę dać sobie dzień wolnego na nadrabianie towarzyskich zaległości – z reguły pomaga. Zawsze można również rozważyć przeniesienie się na jeden dzień do kawiarni, czy biblioteki, a w ostateczności przemyśleć wynajęcie biura coworkingowego.
Wszyscy miewają kryzysy[separator type=”thin”]
Czasem wydaje nam się, że wszyscy dookoła świetnie sobie radzą, mają jasno określone cele, nie spotykają na swojej drodze żadnych przeszkód i wszystko udaje im się zupełnie jakby wystarczyło im pstryknąć palcami, by odnieść sukces. To złudzenie. „A może powinnam rzucić to wszystko i przyjąć ofertę pracy, którą ostatnio dostałam?”, „A może ja się po prostu do tego nie nadaję?”. Takie dylematy mają wszyscy i niestety, przekonanie, że praca na własny rachunek pozbawi nas wszelkich frustracji zazwyczaj okazuje się bardzo rozczarowujące.
>> Zobacz też: Jak pokonać kryzys twórczy i pobudzić kreatywność?
Wdrażanie dobrych rozwiązań to ciągły proces[separator type=”thin”]
Te wszystkie złote rady na temat efektywnej pracy świetnie się czyta, ale prawda jest taka, że dopóki sami nie dojdziemy do pewnych spostrzeżeń, niewiele nam da ich czytanie. Praca w domu to nieustanne poszukiwanie dobrych nawyków, rozwiązań i ocena jak sprawdzają się w praktyce. Nikt nie poda nam na tacy przepisu na produktywność, zależy ona wyłącznie od naszych predyspozycji, doświadczeń, a nawet od tak przyziemnych spraw jak nastrój w danym dniu. Często miałam złudne wrażenie, że osiągnęłam stan, w którym zaczynam wszystko ogarniać dokładnie tak jak powinnam, miałam za sobą kilkanaście świetnych dni, a potem wszystko się psuło. Tu chyba nie da się osiągnąć permanentnego stanu doskonałości, trzeba cały czas nad sobą pracować.
Możesz stać się człowiekiem-niedźwiedziem[separator type=”thin”]
W miesiącach jesienno-zimowych zaczynam łapać się na tym, że totalnie nie chce mi się wychodzić z domu, ani w ogóle ruszać gdziekolwiek. Zaszywam się w swojej niedźwiedziej norze, opuszczając ją jedynie, gdy naprawdę muszę. To pociąga za sobą kolejną słabą rzecz – rzadziej o siebie dbam, prawie się nie maluję, bo przecież po co, skoro i tak nie wychodzę, a moim stałym outfitem stają się dresy i pstrokate skarpety. Na szczęście moja druga połowa skutecznie wyrywa mnie z tego stanu, ale nadal regularnie zdarza mi się wpadać w tę pułapkę.
>> Zobacz też: 5 zdań, które warto sobie przypomnieć po każdym słabym dniu
Otoczenie sądzi, że masz czas na wszystko[separator type=”thin”]
Wiele osób uznaje, że skoro pracujesz w domu, możesz w ciągu dnia wyskoczyć na zakupy, posiedzieć w kawiarni, pomóc w remoncie, bo przecież MASZ CZAS. Ich zachowanie można wytłumaczyć niewiedzą, gorsze jest jednak to, jak łatwo w tej sytuacji można zachłysnąć się niezależnością i ulec myśli: „mam przecież cały dzień, zajmę się swoimi sprawami trochę później”. Chyba nie muszę pisać, że to „trochę później” bardzo rzadko ma miejsce jeszcze tego samego dnia.
Praca, która sprawia Ci przyjemność to tylko ułamek obowiązków[separator type=”thin”]
Myśląc o pracy na własny rachunek, często zapominamy, że obok rzeczy, które lubimy robić, znajduję się również całe mnóstwo tych, których nie znosimy. Prowadzenie kwiaciarni to nie tylko komponowanie pięknych bukietów i tworzenie zachwycających dekoracji. To również rozliczenia z ZUS, US, poszukiwanie dostawców, rozliczenia z nimi, zdobywanie kontaktów, dbanie o regularne dostawy, poszukiwanie klientów, rozwiązywanie problemów. Oczywiście, niektóre z nich można zlecić, ale nawet ta niewielka część, która pozostanie potrafi przytłoczyć, szczególnie, gdy nasza wizja prowadzenia firmy nie wykraczała wcześniej poza tę najprzyjemniejszą część.
Tyle od mnie. Zanim jednak zakończę, chcę żebyście mieli jasność: Nie myślcie sobie, że praca w domu to istna katorga, nic z tych rzeczy. Przy odrobinie samozaparcia to świetne i dla wielu osób również szalenie satysfakcjonujące rozwiązanie, ale jak każda forma pracy, wymaga odpowiednich predyspozycji. Praca na etacie często niesłusznie jest przedstawiana jest jako zło konieczne – zwłaszcza przez osoby, które miały styczność z pracą w domu jedynie poprzez wspomniane we wstępie zdjęcia na Instagramie. Wszystko ma swoje plusy i minusy, nie ma tu rozwiązań jednoznacznie dobrych i złych. Grunt to wybrać tak, by dopasować tryb pracy do osobistych potrzeb i predyspozycji, mając jednocześnie pełną świadomość wad i zalet każdej z opcji.
A jak to jest u Was? Próbowaliście pracy w domu? Z jakimi efektami? A może dopiero zamierzacie spróbować?
Myśląc o pracy w domu, od razu pojawia mi się przed oczami punkt, który nazwałaś „wdrażanie dobrych rozwiązań to ciągły proces” – myślę, że to jest właśnie najważniejsze, gdy ktoś decyduje się na pracę w domowym zaciszu. Sama pracuję na etacie, ale widzę na przykładzie mojego chłopaka, który ma pracę zdalną, że proces znalezienia swoich najlepszych rozwiązań jest rozłożony w czasie. Metodą prób i błędów organizuje swoją pracę, coś zmieniając, coś eliminując czy coś dodając. Trochę mu tego zazdroszczę i jestem bardzo ciekawa jak sama bym sobie z tym poradziła. Szczególnie, że w biurze jestem uporządkowana i dobrze zorganizowana –… Czytaj więcej »
Tego chyba nikt nie jest w stanie powiedzieć bez podjęcia próby :) Myślę, że grunt to mieć realne pojęcie o tym jak to wszystko wygląda i pracować nad sobą, a cała reszta nie powinna być problemem :)
Gdybym miała pracować w domu, to chyba nigdy bym z niego nie wyszła, chyba że po jedzenie xD
I dobrze, że mój przyszły zawód się nie nadaje do domu.
Docelowo marzy mi się praca w domu, bo choć wiem, że to rozwiązanie ma wiele pułapek, najbardziej lubię takie rozwiązanie. Sposób pracy freelancera jest ostatnio bardzo wychwalany, a to wcale nie takie łatwe ;)
Kiedyś pracowałam w domu regularnie, teraz kilka razy w miesiącu, ale w obu przypadkach wyznaczono mi godziny dyżurowania oraz maksymalny czas obsługi klienta. Także moje zarobki zależały/zależą bezpośrednio od tempa pracy, więc na rozpraszacze nie pozostawało wiele czasu ani uwagi. Obecnie moim głównym źródłem dochodu jest etat i muszę codziennie wychodzić z domu. Ma to ten plus, że…. nie dziczeję. Po kilku tygodniach siedzenia w domu faktycznie można odwyknąć od ruchu miejskiego i od widoku ludzi.
W pracy „na swoim” największej trudności upatruję w pozyskiwaniu zleceń. Mogłabyś o tym więcej napisać? Pozdrawiam.
Większość moich zleceń zdobywam dzięki pisaniu bloga, więc niestety nie mam zbyt dużego doświadczenia w ich poszukiwaniu.
A ja jestem bardzo świadoma, że do pracy w domu nie mam predyspozycji – cenię sobie ciepełko umowy o pracę z benefitami w korpo.
Na studiach zasmakowałam pracy w domu, a od lipca jestem na etacie. Oczywiście męczące bywa wstawanie codziennie i tej samej porze, teraz, gdy jest ciemno za oknem, w dodatku bywają dni, że w pracy dzieje się mało, więc pojawia się 10 myśli na minutę na lepsze spędzenie tych 8h, które spędzasz za biurkiem, niekoniecznie produktywnie. Jednak zauważyłam jedno – pracując w domu, mimo, że obowiązków miałam mniej, niż obecnie, czułam się ciągle w pracy – maile non-stop (choć nie sprawdzałam ich nigdy po godzinie 20tej i w weekendy), co chwilę rozpraszacze, cały dzień z pocztą włączoną na zakładce. To bardzo… Czytaj więcej »
mogę się pod wszystkim podpisać. Nic dodać nic ując…
Jakie to prawdziwe. ;)
Ja pracuję na pełen etat i dodatkowo pracuję w domu, więc można sobie wyobrazić, jak wygląda mój dzień. Oczywiście wiem, że nie da się robić dwóch rzeczy dobrze, ale na dzień dzisiejszy sytuacja finansowa zmusza mnie to łączenia tych dwóch spraw. Freelance traktuję na razie jako dodatkowe zajęcie, dodatkowy gratis, który sprawia mi satysfakcję. Mam oczywiście nadzieję, że w przyszłości stanie się to moim głównym zajęciem, ponieważ bardzo lubię tworzyć i pisać ;)
Mam dokładnie to samo! Dziewczyny, czas wziąć sprawy w swoje ręce! Ja dzisiaj zmotywowałam się do szukania nowych zleceń. Daję sobie czas do końca roku na zmianę pracy! ;)
Ja jestem na etapie pisania na umowie o dzieło i pierwszy akapit, ten o rozpraszaczach to idealne ujęcie tego jak czasem właśnie wygląda mój dzień! Bardzo fajny artykuł i zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, choć podsumowując też lubię swoją pracę :)
Podpisuję się pod tym wszystkimi kończynami :) Doskonale rozumiem, co chciałaś przekazać i wiem, jak to jest pracować w domu… Zwłaszcza mając własną firmę. To nie takie słodkie, jak się z boku wydaje…
Od lipca pracuje wyłącznie w domu, ale wcześniej kilka lat pracowałam zarówno w domu, jak i w pracy i chyba jestem jakimś człowiekiem – wyjątkiem. Musiałam w zasadzie oduczyć się tylko robienia prania i gotowania w trakcie godzin pracy w domu (zwłaszcza gotowanie mnie korciło) i ani nie śpię do południa, ani się nie rozpraszam byle czym, ani nie mam problemów z odpoczywaniem. Natomiast największy problem jaki mam od lipca, to faktycznie to, że otoczenia sądzi, że MAM MNÓSTWO WOLNEGO CZASU. Na rozmowy w ciągu dnia, wspólne lunche i tego typu atrakcje. Naprawdę niektórzy moi znajomi są bardzo zdziwieni, że… Czytaj więcej »
Ja z kolei gotuję codziennie – to wymusza oderwanie się na dłuższą chwilę od komputera. Około godziny 12-13 mam już za sobą dobre cztery godziny przed monitorem i to dla mnie idealny moment na przerwę. Bez tego ciężko mi się oderwać, zwłaszcza, gdy dobrze mi idzie, a potem na koniec dnia wyglądam jak zombie ;)
Popieram wpis w 100%. Praca w domu nie jest taka fajna, jak się wydaje. Pracujesz cały czas, z biura wychodzisz i masz luz. A tu ciągle praca jest obok jak wyrzut sumienia. Dla mnie najgorszym rozpraszaczem są dzieci, które co jakiś czas coś ode mnie chcą i totalnie rozwalają mi koncepcję pracy. I pensja nie zawsze pewna i zależna tylko od własnych osiągnięć. Praca w domu jest chyba trudniejsza i bardziej wymagająca od zwykłego etatu. I dlatego warto dobrze sobie przemyśleć rezygnację i przejście na własne. Ale są też i plusy: kiedy mam jakąś totalnie odmóżdżającą pracę (a często się… Czytaj więcej »
Plusów jest całe mnóstwo – potrafią wiele wynagrodzić :)
Choć organizacji sobie pracy faktycznie trzeba się nauczyć, to jednak za nic w świecie nie wróciłabym na etat. Za nic. Teraz mam ten komfort, że jeśli potrzebuję wyciszenia, zostaję w domu. Jak dziś. Ale na dłuższą metę zaczęłabym rozmawiać ze ścianą. Dlatego mam też biurko i przyjaciół w biurze coworkingowym. Tu mam dużo łatwiej, bo jestem też jego współwłaścicielką. Łączę przyjemne z pożytecznym ;).
U mnie najlepszą opcją byłyby biura coworkingowe, które można wynająć na jeden dzień, bo tego typu kryzysy są u mnie totalnie przejściowe ;)
Pewnie, że można na jeden dzień :). Mam też kilka osób, które przychodzą raz w tygodniu. Zwłaszcza w pracy twórczej taka zmiana otoczenia może być odświeżająca. Widzę to mocno u siebie.
A to nawet nie wiedziałam! Muszę się rozejrzeć :)
Godzina 19, ja dopiero rozkręcam się z dzisiejszą pracą. Pewnie znowu wyłączę komputer o 22. Ale przecież w międzyczasie musiałam zrobić obiad, odpowiedzieć na wiadomości na Facebooku i zebrać na nowo myśli. Za to jutro, jeśli dobrze pójdzie, robię sobie pół dnia tylko dla siebie.
Czasami nie cierpię tego mojego freelansu, ale mając porównanie – za żadne skarby nie chcę wracać na etat. Dla tego poczucia wolności mogę znieść dużo.
Ja jestem z tych, którzy woleliby pracować w domu ;) nie mam niestety żadnych umiejętności, które by mi na to pozwoliły. I to nie jest tak, ze nie „doceniam” wysiłku, ale widze to dalej jako nieco łatwiejsze. Nie jest to przede wszystkim praca pod dyktando typu „musze wstać o 5:20, zjeść śniadanie, zdążyć na autobus, odwalić 8h a pózniej jak wrócę o 17, to i tak nie mam na nic czasu”. I tak 5 dni w tyg, niezależnie od tego czy zle sie czujesz, czy Ci sie chce, czy masz dobry humor, czy chciałabyś zaczac 2h pózniej albo zrobic sobie… Czytaj więcej »
Nie mogłabym pracować w domu, w przeciwieństwie do większości takie rozwiązanie wcale nie wydaje mi się idealne:) Przede wszystkim dlatego, że znam siebie i wiem, że przy takiej pracy nigdy bym nie odpoczęła, bo zawsze będąc w domu byłabym mimo wszystko w trybie 'praca’. A teraz kiedy wychodzę z firmy o 16:00 i wracam do domu, to fizycznie i psychicznie odpoczywam od pracy.
Próbowałam pracować „na etacie”. Niestety – nie umiem :( Po kilku tygodniach dostaję szału.
Dużo lepiej pracuje mi się w domu i poza krótkimi „biurowymi” epizodami, przez całe studia pracowałam ze swojego biurka.
Dopiero teraz, kiedy mam na stanie 3miesięcznego dzieciaka, widzę jak bardzo marnotrawiłam czas. Pracowałam „cały dzień”, a mogłam to streścić w 4 godziny. Eh.
Teraz cały dzień mam dla niego, w czasie drzemek ogarniam dom, gotuję, albo z braku laku robię coś mało absorbującego „do pracy”. Dopiero kiedy uśnie, mam czas popracować. I pisać pracę magisterską.
Chyba jednak sporo prawdy jest w stwierdzeniu, że im więcej mamy na głowie, tym bardziej potrafimy się zmobilizować :)
W mojej pracy akurat praca zdalna nie jest żadnym problemem i… zasadniczo mogłabym to robić codziennie. Jest tylko jedno ale. Po co. W pracy mam ludzi, pomysły, interakcje, albo święty spokój. Poza tym wiele rzeczy po prostu łatwiej osiągnąć jeśli widzisz ludzi. Zdalnie nikt z Tobą nie pożartuje z debaty przedwyborczej albo nie przeczyta horoskopu z Metra. W praktyce faktycznie korzystam z tego home office dość rzadko. W domu przecież kuchnia jest zbyt blisko, fejsbók za łatwo się włącza, monitor jest za mały, a znajomi jakoś tak myślą, że „skoro dziś jesteś w domu to wpadnę o 14:00 a nie… Czytaj więcej »
„Generalnie – u sąsiada trawa jest zawsze zieleńsza, ale to tylko jeden punkt widzenia” – sedno :)
Zgadzam się ze wszystkim :) Również pracuję w domu, w moim wypadku największym problemem w szczęściu jednocześnie jest względna możliwość wyboru godzin pracy, bo często kończy to się robieniem wszystkiego na raz przez dłuższy czas zamiast rozłożeniem pracy w czasie. Mimo wszystko nie chciałabym zamienić jednak pracy w domu na pracę na etacie. Próbowałam i uważam, że to trochę marnowanie czasu. Na dojazdy, na siedzenie w pracy określoną ilość godzin mimo skończenia zadań. Plus oczywiście pewne uwarunkowania ze względu na określony charakter Zosi Samosi :) Do otoczenia myślącego, że masz dużo czasu, dopisałabym jeszcze drugi problem, czyli wyciąganie z domu… Czytaj więcej »
Ojjj znam to: sama pracowałam przez pewien czas w domu i Mama sądziła że nic nie robię więc wymyślała mi przeróżne kosmiczne obowiązki domowe :) I nie cierpię rozpraszaczy nadal!!! Nawet gdy pracuję już w biurze :)
No tak, przecież siedzenie przed komputerem to nie praca. Przechodziłam przez ten etap ;)
Świetny tekst ;) Mam trochę inną sytuację, ale i tak spotykają mnie owe wkurzające opinie otoczenia, z których wynika, że bez etatu nie ma prawdziwego życia ;)
Nigdy nie próbowałam takiej pracy w domu, choć od pewnego czasu mnie kusi. Może nie na zarabianjie na pełnym etacie, ale tak dorywczo… problem w tym, że kompletnie nie mam pomysłu jak zacząć, jak złapać pierwsze zlecenia… to nie takie łatwe :)
Bardzo mądrze napisane :) Jednak część z tego o czym piszesz odnosi się również do pracy na etacie. Gorsze dni, zniechęcenie, snucie się między komputerem, a pracowniczą kuchnią. Pracując na własny rachunek można wtedy sobie odpuścić i iść na spacer/poczytać, a na etacie trzeba siedzieć te osiem godzin,nawet jeśli w głowie pusto, a prawdziwej inspiracji dostanie się wieczorem :) Ale poza tym się zgadzam: nie każdy nadaje się do pracy na własny rachunek, etat pod wieloma względami jest prostszy :)
Vandrer ma ogromne problemy z zarządzaniem swoim czasem w domu. Choć stara się to zmienić i szuka idealnych dla siebie nawyków o których piszesz. Tobie natomiast życzy aby tych produktywnych dni było zawsze więcej niż bezproduktywnych:)
Doskonale się z Tobą zgadzam. Zwłaszcza w kwestii rozpraszaczy i dostępności 24h. Ostatni rok pracowałam z domu i najgorsze jest ciągłe bycie online. Teraz przeniosłam sie do własnej pracowni w inkubatorze przedsiębiorczości i gdy zamykam drzwi do biura, jestem offline. Pozwalam sobie tylko na jednorazowe wieczorne sprawdzenie poczty :)
Masz cierpliwość do Inkubatorów? Ja dość szybko odpuściłam :)
A do czego powinnam mieć cierpliwość? U mnie jest super :)
100% prawda. Chociaż ja czasem lubię być człowiekiem niedźwiedziem (tzn. dres i brak makijażu, mój chłopak nawet mnie nie wyrywa z tego stanu, bo wie, że lubię, dobrze się tak czuję i że nie oznacza to żadnej depresji ani nic ;)
Pracuję w domu od 3 lat. Co prawda nie na własny rachunek, a na umowie. Praca ta spadła mi jak manna z nieba. Siedząc w domu z dzieckiem bez prawa do zasiłku, bez możliwości podjęcia standardowej pracy na etacie. Była tym czego właśnie potrzebowałam. Z początku dostawałam mało zleceń i były w miarę szybkie do ogarnięcia bo i mała miała raptem 2,5 roku. Jak miała 3 latka od września poszła do przedszkola i zleceń zaczęło przybywać bo i czasu miałam więcej. Wszystko co napisałaś w 100% się sprawdza. Mam problem z tym właśnie, że często nie mam motywacji by w… Czytaj więcej »
Aprrove
Justyna, zajrzyj do wpisu o sposobach na efektywność i koncentrację:
https://paulinaszczepanska.pl/2015/03/jak-sie-skupic-sekrety-efektywnosci-i.html
Rozwiązania, o których tam pisałam często ratują z opresji :)
Planuje od dwóch dni. Uh. Chociaż ja wiem. Nie nazwalabym tego planowaniem. Raczej notuje co MUSZE zrobić. Wczoraj się udało zrobić wszystko. Dziś nie zrobiłam jednej rzeczy. Uświadomienie mi koleżanki poniżej o istnieniu prokrastynacji. Zagłębienie sie edukacyjne w problem… I hm… Chyba to to. Psychologiem nie jestem. Ale wiele, zbyt wiele rzeczy się zgadza.
Bardzo mądry wpis, dziękuję za niego. Kiedyś się zastanawiałam nad pracą w domu, ale wydaje mi się, że u mnie by to nie przeszło. Jestem bardzo podatna na wszelkiego rodzaju rozpraszacze jak Facebook (nie daj Boże zacznie się ciekawa rozmowa) i odkładanie sprawy na później, bo złudnie myślę, że będzie mi się chciało za coś brać o 20, bo przecież mam czas. Z drugiej strony jesienią i zimą nie chce mi się wychodzić z domu i faza niedźwiedzia jak najbardziej jest aktywna… ale wtedy też z reguły mam ochotę czytać albo oglądać filmy/seriale, a nie robić coś produktywnego. Już na… Czytaj więcej »
Nie znam tego problemu, ale po samej próbie blogowania „na poważnie” widzę, że do pracy w domu trzeba mieć odpowiednie predyspozycje. Może pomaga świadomość obowiązku (dla mnie blog to rozrywka, mogę, ale nie muszę), świadomość, że to jest nasza praca. Mnie dom tak rozprasza, że chyba lepsza by już była kawiarnia czy inne zatłoczone miejsce. ;) Podziwiam osoby, które potrafią efektywnie pracować z domu. Wiem, że są wady i zalety poszczególnych rozwiązań, ale samodyscyplina w przypadku pracy w domu, to chyba największe wyzwanie. Gratuluję i podziwiam, że Tobie się udaje. :)
Tak, to jest ta strona pracy w domu, o której niechętnie się pisze. Wszystko PRAWDA!
Ojeja, świetny post i taki prawdziwy! Ileż to razy zdarzało mi się wyskakiwać z łóżka z myślą „to jest mój dzień, przeniosę góry, zrobię projekty, napiszę 100 stron książki, mogę wszystkooooo” a o godzinie 22 myślałam „cholera, znowu nic nie zrobiłam…” :D Dobra, trochę się z tego teraz śmieję, chociaż ogólnie to nic śmiesznego. Też cierpię na takie huśtawki produktywności i lenistwa, chociaż ostatnio nie buja mnie już tak mocno. I też niesamowicie wkurza mnie myślenie „skoro siedzisz w domu przed kompem znaczy, że nic nie robisz”. Momentami już nie mam ochoty tłumaczyć, tylko w milczeniu rzucić takiemu delikwentowi w… Czytaj więcej »
Pracuję w domu od prawie dwóch lat i niestety masz rację, że ludziom wydaje się bardzo wiele rzeczy. Patrzą z zewnątrz i wiecznie twierdzą, jak to ja mam sielsko i anielsko, a nie jest to prawda. Dzień pracy wygląda bardzo różnie – raz mogę sobie pozwolić na wolniejszy poranek, a raz na wolniejsze popołudnie, ALE tak jak piszesz: dookoła jest multum rozpraszaczy i trzeba naprawdę dobrze zorganizować się, żeby w ogóle efektywnie przeżyć ten dzień. Na szczęście prowadzę kalendarz i planuję każdy dzień, bo inaczej nie dałabym rady. Zresztą to świetna motywacja odhaczać kolejne wykonane zadania i satysfakcja, jeżeli uda… Czytaj więcej »
Powiem nawet, że pracować w domu jest trudniej, masz do czynienia z ogromną liczbą rozpraszaczy i ciężko się zabrać za coś konstruktywnego. Praca poza domem na etacie od razu stawia Cię do pionu i wracasz do rytmu. Jedyne czego mi brak, to możliwości wstawania o dowolnej porze i robienia przerw w dowolnym momencie.
To tak trochę jak z nauką w domu, teoretycznie jest cały dzień, a w praktyce – no właśnie. Ja na pewno stałabym się 100% człowiekiem niedźwiedziem, ale i tak wolałabym być swoim własnym szefem.
To prawda, bardzo trafne porównanie z tą nauką – teoretycznie cały dzień za zakuwanie, w praktyce milion rozpraszaczy i pretekstów do odwlekania :)
Bardzo dobry wpis. Uwielbiam pracować w domu. Lubię samotność – własne towarzystwo i szmer radia to dla mnie wymarzone okoliczności do pracy. No i robię to, co naprawdę kocham. Nie mam patentów, nie jestem efektywna w takim stopniu, w jakim bym chciała, raczej po prostu spinam się w kryzysowych momentach. Jestem jednak na takim etapie, że wiem, że bez dobrego planu nie dam rady, więc jeśli chcę osiągnąć pewne cele – muszę stać się Boginią Organizacji. Podstawowym dobrodziejstwem pracy w domu jest dla mnie to, że dziecko nie musi siedzieć w świetlicy przed i po lekcjach. No i jestem dla… Czytaj więcej »
Jeśli już staniesz się boginią organizacji – koniecznie podziel się swoimi patentami :)
Właściwie już mogę podać patent, co nie znaczy, że jest przyswojony i zastosowany : trzeba bardziej chcieć być zorganizowanym, niż nie chcieć ;)
Ja miałam regularnie kryzys pod tytułem: „w kółko jestem w tej samej przestrzeni – jem, śpię, pracuję, bawię się, odpoczywam, żyję w tym samym pomieszczeniu”, dochodziło do tego, że szukałam pretekstu wyjścia z domu i rzucenia roboty w kąt. Po pewnych zawirowaniach życiowych musiałam wrócić na etat, ale broni nie złożyłam. Gdy jednak moment powrotu na własne włości ponownie nadejdzie, postaram się oddzielić sferę życia od tej pracowej, korzystając z miejsc coworkingowych. To ważne po to by zachować pewną równowagę. Przynajmniej w moim przypadku, inaczej ciągle miałam poczucie, że jestem w pracy, nawet jak nie pracowałam.
To prawda, też przechodzę przez te stany :) Idealnie byłoby mieć własne, osobne pomieszczenie wyłącznie do pracy!
Ja już łapię się nawet na tym, że najchętniej miałabym dwa laptopy ;) żeby w pracy nie rozpraszać się prywatnymi zajęciami. Dlatego dobrym rozwiązaniem są dwa pulpity, na jakiś czas takie rozwiązanie jest nawet satysfakcjonujące :)
Zastanawiam się nad pracą w domu, nie teraz ale chciałabym kiedyś w swoim życiu mieć własną firmę i sama decydować o sobie. Bardzo pomagają mi takie wpisy, bo zdaję sobie sprawę z rzeczy które mogą mnie wtedy spotkać i wiem że moja decyzja będzie dzięki temu bardziej świadoma.
Dziękuję :)
Miło to czytać, dzięki!
Jeśli można wiedzieć, gdzie dostałaś taki notes z czystymi kartkami? :)
Mój chłopak dostaje je w pracy. Niestety nie wiem, czy można je gdzieś kupić.
Umiem sobie to wyobrazić chociaż nie miałam nigdy z Tym styczności. Tak naprawde to trochę jak siedzenia nad nauką. Tyyyyle rozpraszaczy, nawet sprzątanie wydaje się ważniejsze. A czasem kiedy wpadniesz w rytm zaś bałagan nagle pojawia się jak po pstryknięciu palcem. Oczywiście jeśli w międzyczasie jednak dasz sobie ułyszeć burczenie własnego brzucha. Praca w domu chyba nie jest dla mnie.
Zgadza się, te dwie czynności mają ze sobą bardzo wiele wspólnego :)
Bardzo fajne tekst. Dobrze, że mówisz o takich rzeczach, bo są one prawie zawsze pomijane, a praca w domu jest idealizowana. Jasne, że jest świetna, ale niestety nie dla wszystkich i nie przez cały czas. Jeśli chodzi o mnie to praca w domu dopiero przede mną, ale mój Narzeczony obecnie pracuje w taki sposób, więc wiem jak to jest. W jego przypadku najtrudniejsze jest odcięcie się od pracy, bo przecież jakby cały czas jest w biurze. Wydaje mi się że dobrym rozwiązaniem jest wyznaczenie pokoju, w którym się pracuje i niewchodzenie do niego po godzinach pracy. Jasne, nie wszyscy mogą… Czytaj więcej »
A ja np. łączę jedno z drugim, tj pracuję w biurze („samoztrudnienie”) a po godzinach łapię pojedyncze projekty na strony, logotypy i tym podobne sprawy. Niestety w praktyce wygląda to w ten sposób, że nie ma opcji, żebym mógł utrzymać się tylko z designu. Musisz chyba zrobić jakiś tutorial „jak znaleźć klienta” ew. „jak promować firmę” :) pozdrawiam,świetny blog!
A ja np. łączę jedno z drugim, tj pracuję w biurze („samoztrudnienie”) a po godzinach łapię pojedyncze projekty na strony, logotypy i tym podobne sprawy. Niestety w praktyce wygląda to w ten sposób, że nie ma opcji, żebym mógł utrzymać się tylko z designu. Musisz chyba zrobić jakiś tutorial „jak znaleźć klienta” ew. „jak promować firmę w internecie” :) pozdrawiam,świetny blog!
Moje zlecenia pojawiają się właśnie dzięki temu, że prowadzę bloga, nie zdarzyło mi się jeszcze nigdzie reklamować. Blogowanie ma moc :)
cóż…pora nauczyć się pisać i zakładać bloga :)
Hehe, dzięki Tobie wiem, że aktualnie staję się człowiekiem-niedźwiedziem :D
Zawsze są jakieś plusy i minusy. Najlepiej byłoby, gdyby wszyscy zdawali sobie z nich sprawę, ale świat nie jest idealny. Coś jest w tym, że ludziom się wydaje, że praca w domu to nie praca :/
Pracuję w domu od ponad 4 lat, z czego połowę tego czasu jako freelancer… Kiedy pracowałam zdalnie w agencji jednak było nieco prościej, bo trzymałam się godzin 9-17 i traktowałam to jak normalną etatową pracę, więc była to dla mnie świętość. Nie było mowy o zmywaniu, spacerach z psem czy gadaniu z kimś na fejsie… Teraz sama jestem panią całego swojego dnia i czasu i… Dobrze mi z tym. Początkowo próbowałam trzymać się tych sztywnych godzin tak jak na etacie i zupełnie mi to nie wychodziło, budziło to tylko frustrację. Aktualnie nie ma dla mnie żadnego znaczenia czy wykonuję swoją… Czytaj więcej »
Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, jakby to było, gdybym pracowała w domu po skończeniu studiów. Z jednej strony jest to obiecująca perspektywa, jednak wizja ograniczonej interakcji z ludźmi mnie trochę przytłacza. Również jestem introwertyczką i boję się, że bym się już całkowicie zamknęła. Nawet z drugą połówką obok. :)
ten brak kontaktu z ludźmi oraz pozyskiwanie klientów, które jest megatrudne – to dwie rzeczy, które wciąż powstrzymują mnie przed próbą pracowania na własny rachunek. Choć to pierwsze zawsze można rozwiązać pracą w przestrzeni coworkingowej od czasu do czasu :)
Mam tę przyjemność pracowania w domu. Z każdym akapitem w 100% się zgadzam! Na początku myślałam, że będzie pięknie, kolorowo i będę miała czas na wszystko… A tu taka niespodzianka :D Potwierdzam, że bałagan ZAWSZE jest efektem ubocznym efektywnej pracy i pomału zmierzam w kierunku człowieka-niedźwiedzia. A propos rozpraszaczy… właśnie jestem w pracy :D Pozdrawiam!
Skąd ja to znam! Okazjonalnie robię prezenty na zamówienie (obrazy, szaliki, kubki i inne takie duperele), i właściwie wszystko, co opisałaś jest mi niezwykle dobrze znane. I zazwyczaj tak jest, że jak już się zabiorę do pracy, to ktoś wpada na kawę, okazuje się, że gdzieś na mieście jest wernisaż… Jak tu żyć? ;)
ja bym chciała pracować w domu, ale najlepiej mieć na to osobny pokój
podejrzewam,że z kwestią organizacji problemu by nie było, ja nawet normalnie po 19-20 telefonu już nie odbieram,chyba,że to mama czy mąż,reszta jest nieważna :P
ale na razie to trzeba pomyśleć o jakiejkolwiek pracy