Wiele bym dała, by każdy dzień zaczynać z energią i motywacją serialowej kobiety pracującej, a kończyć z listą sukcesów napawających dumą i samouwielbieniem. Niestety, ciągle zbyt często bliżej mi do stanu „mogłam więcej”, niż „dałam z siebie wszystko”. Jak każdy miewam dni, kiedy szczytem produktywności chciałoby się ogłosić zaparzenie kawy lub odpisanie na maile, ale ciągle staram się szukać sposobów na walkę z tym stanem.
Pierwsze miesiące pracy na własny rachunek mogłabym opisać tylko jednym słowem – chaos. Tysiąc spraw do załatwienia, zasypana skrzynka mailowa, a wszystko to przełożyło się na totalny brak chęci do jakiegokolwiek działania. Dopiero z czasem przyszło zrozumienie pewnych schematów mojego zachowania i wypracowanie zasad, których staram się przestrzegać, by nie dać się pochłonąć prokrastynacji. Oczywiście skłamałabym pisząc, że dzięki nim zmieniam się w robota-pracoholika, ale na pewno znacznie poprawiają moją produktywność.
1) Zawsze mam pod ręką notes
Zapisywanie to u mnie podstawa działania. Wspominałam już o tym we wpisie dotyczącym organizacji czasu. Początkowo zapisywałam jedynie sprawy naprawdę ważne, cały czas naiwnie wierząc w nieograniczone możliwości mojej pamięci. Z czasem jednak przekonałam się, że o wiele lepszą opcją jest zapisywanie wszystkiego. Naprawdę wszystkiego. Od konieczności sprawdzenia licznika prądu, przez pomysły na wpisy, grafiki, po wszelkie myśli nieuczesane. Początkowo uważałam, że to ostatnie jest nieco dziwne i właściwie nadal jestem na etapie przekonywania siebie do zapisywania pozornych błahostek, ale nie raz przekonałam się, że to naprawdę się sprawdza.
Kiedy siedziałam w tym samym miejscu przez kilka lub kilkanaście dni pod rząd, zaczynało mnie „nosić”. Ciągle szukałam pretekstu, by iść po coś do kuchni, czy podejść do okna, rozpraszało mnie dosłownie wszystko. Rozwiązaniem idealnym okazała się zmiana miejsca. W czasie takich wędrówek zaliczyłam większość kątów mieszkania. Fotel, mały stół w kuchni, łóżko (byleby nie na leżąco!), podłoga z poduszką pod tyłkiem. Ale zdecydowanie najlepszym wynalazkiem był dmuchany fotel, który dostaliśmy gdzieś w ramach wakacyjnego gratisu. Prezentuje się koszmarnie, a ja siedząc na nim wyglądam jakbym zwinęła go na plaży jakiemuś dziecku, ale gdy połączyłam go z małym stolikiem Ikei, na niczym nie pracowało mi się lepiej. Zmiana miejsca pobudza do kreatywnego myślenia i przynosi nową dawkę motywacji. Wystarczy tylko rozejrzeć się po otoczeniu, by stworzyć sobie nowe, prowizoryczne miejsce do pracy, czy nauki. Właśnie z tego jedynego powodu trochę żałuję, że przesiadłam się na komputer stacjonarny.
3) Pobudka wczesnym rankiem
Przez kilka ostatnich lat przechodziłam po kilka razy przez fazy nocnej sowy i rannego ptaszka. Z perspektywy czasu uznałam, że zdecydowanie bardziej sprzyja mi wczesne wstawanie. Kiedy zarywałam noce, budziłam się koło dziesiątej rano, do obiadu nie zdążyłam już zupełnie nic zrobić, a potem reszta dnia przelatywała mi przez palce. W nocy z kolei nie mogłam załatwić wielu ważnych spraw, bo osoby, z którymi potrzebowałam się skontaktować, spały. Od roku wstaję około siódmej rano, z reguły kilkanaście minut przed siódmą. Nie nastawiam budzika, weszło mi to w nawyk. Już po kilku miesiącach zauważyłam, że moja najbardziej efektywna pora to właśnie ta między ósmą, a dwunastą. Kiedy mija pora obiadowa moja efektywność znacznie (właściwie to bardzo drastycznie) spada. Może to trochę głupie, ale taki dzień rozpoczęty o szóstej, czy siódmej rano wydaje mi się o wiele dłuższy, niż ten z pobudką o dziesiątej i zarwaną nocą.
4) Rozprawiam się z rozpraszaczami przed rozpoczęciem pracy
Czym są rozpraszacze? To rzeczy do zrobienia, które spokojnie mogę odłożyć na później, ale wiem, że będą mi chodzić po głowie przez cały dzień. Pełny zlew, sterta prania, konieczność umówienia się do fryzjera, odpisanie na maila, wystawienie faktury. Wolę rozprawić się z nimi od razu, z samego rana, by potem nie zaprzątały myśli. Nie zawsze mi się to udaje, odkładanie bywa bardzo kuszące (zwłaszcza, gdy chodzi o zmywanie naczyń), ale staram się o tym pamiętać, bo nie potrafię stuprocentowo dobrze zająć się jedną rzeczą, gdy wisi nade mną kilka innych.
5) Pamiętam o przerwach i odpoczynku
Gdy przychodziła wena do tworzenia, łatwo się zatracałam i spędzałam przed komputerem kilka ładnych godzin. Potem chodziłam obolała, z przekrwionymi oczami i z wyrzutami sumienia, że znowu pozwoliłam sobie na brak przerwy. Znalazłam jednak sposób, by pamiętać o przerwach – pobrałam program, który odmierza mi czas spędzony przy komputerze. Pracując na Windowsie korzystałam z Orzeszka – prostego timera, który odmierzał wpisaną przeze mnie ilość minut, a następnie migał w pasku startu. Na Macu z kolei pobrałam program WorkBurst, który odmierza cykle po 25 minut (jest to związane z metodą Pomodoro), po których zmusza mnie do pięciominutowej przerwy, ściemniając ekran. Nie zawsze jednak odpowiadają mi tak częste przerwy i czasem zamiast niego używam Activity Timer, który ma opcję godzinną. Tu niestety nie ma opcji odmierzania przerw i pewnego rodzaju zmuszania mnie do ich odbycia, więc łatwiej sobie odpuścić.
Staram się również dbać o to, by czas poświęcony na pracę w weekendy ograniczyć do minimum. Początkowo zarywałam każdy weekend z myślą „im więcej, tym lepiej”, szybko jednak pojawiło się przemęczenie i brak motywacji. W tej chwili w weekendy zajmuję się jedynie naprawdę pilnymi sprawami. Trochę gorzej wygląda sprawa z wyznaczeniem sobie godzin pracy w ciągu dnia, bo ciężko mi rzucić wszystko o osiemnastej, czy dziewiętnastej, ale mam nadzieję, że z czasem również w tej kwestii wypracuję sobie jakiś system.
6) Walczę z martwymi punktami
Martwym punktem nazywam stan, w którym np. muszę zacząć coś robić, a kompletnie nie wiem jak się za to zabrać i zaczynam robić mnóstwo innych, niepotrzebnych rzeczy, zamiast skupić się na tym, co ważne. Martwym punktem jest też sytuacja, gdy jestem w trakcie pracy nad czymś, ale wchodzę na chwilę na Facebooka, Instagram i odpływam myślami gdzieś, skąd nie mam już ochoty wracać do tego, co robiłam przed chwilą. Nie znoszę tego stanu, a doświadczam go niestety dość często. Zawsze wtedy wstaję od komputera i pozwalam sobie na chwilę odmóżdżenia. Staram się nie robić niczego, co wymagałoby skupienia. Z reguły w takiej sytuacji patrzę przez okno, idę na spacer lub pozwalam sobie na krótką drzemkę i biorę się w garść. Po kilkunastu minutach wracam do swoich spraw.
Od jakiegoś czasu szukam również satysfakcjonującego programu blokującego dostęp do portali społeczościowych. Czasem przeraża mnie myśl jak wiele czasu im poświęcam, a jeszcze bardziej trwoży świadomość, że czasem włączam je zupełnie bezwiednie, zastanawiając się po fakcie, po co weszłam tam kolejny raz w ciągu jednej godziny. Może Wy coś podsuniecie?
Jak zwykle bardzo dobry post, zasady rzeczywiście są trafne ;)
Bardzo przydatna notka :) A ja sobie coś z tego wcielę w życie :D
Świetne rady. Większość niby wydaje się oczywista (poza zmianą miejsca. Na to bym nie wpadła), jednak najtrudniej to wprowadzić to wszystko w życie. Mnie najbardziej przeraża to, że np najpierw masa czasu mija, nim zmobilizuję się do działania, a potem sobie uświadamiam, że zaraz koniec drzemki mojego malucha, a co za tym idzie pora posiłku, a skoro tak, to trzeba jedzonko zorganizować. No i cały czas, który mogłabym poświęcić na naukę np przepada nie wiadomo kiedy.
Post trafiony dziś w samo sedno. Lista rzeczy do zrobienia na dziś jest długaśna, ale udało mi się zrobić zaledwie 3, bo na resztę po prostu brak mi ochoty. Chyba najbardziej przyda mi się rada o zmienianiu miejsca, bo zaczynam już mieć dość swojego pokoju. A co do wstawania, to też jestem rannym ptaszkiem i po południu to już ciężko mi się na czymkolwiek skupić. Najważniejsze sprawy zwykle staram się załatwiać rano, puki mój mózg jest skłonny do współpracy ;)
Do blokowania portali przydaje się Block Site :)
Dzięki, przyjrzę się :)
Jeszcze polecam Focal Filter :)
Dla mnie najważniejszy jest pierwszy punkt. Dopóki nie nosiłam ze sobą wszędzie notesu wydawało mi się, że jestem najmniej zorganizowaną osobą na świecie. Teraz zapisuję w nim wszystko: od „Umówić się do lekarza” do „nałożyć odżywkę na włosy”.Trochę śmieszne, że muszę pisać o takich pierdołach, ale dzięki temu znajduję coraz mniej czasu na nudę. Po prostu sięgam po notes i zaczynam odhaczać rzeczy do zrobienia.
mi się też notowanie takich drobnostek jak „podlać kaktusa” czy „sprzątnij buty z środku pokoju” wydawało bez sensu, ale przy takim tempie życia człowiek nie ma szans zapamiętać wszystkiego i zapominanie zaczyna od drobnostek :)
Zapisywanie takich drobnostek działa też motywująco – o wiele fajniej patrzy się na listę, na której skreśliliśmy kilka pozycji w ciągu dnia ;)
U mnie podobnie, też pracuję z domu. Kilka rzeczy trzeba dopracować.
Świetnie w formie małych przerywników sprawdzają się przerwy na herbatę, poza tym mam pewność, że wypijam wystarczająco dużo wody.
Chciałabym jeszcze trzymać się wyznaczonych godzin pracy, choć zaczynam najczęściej o 9, to kończę ok. 18-19, ale w środku dnia zdarzają mi się czasami jakieś dłuższe przerwy.
Ogólnie praca z domu jest świetna, wymaga jednak zaparcia i wiary w to, co się robi.
Ja staram się pracować od 9 rano. Wstaję zwykle koło 7 rano. Najwięcej udaje mi się zrobić do obiadu (około 14), a potem to już tylko ewentualnie dokańczam coś co zacznę, ale niestety rozwlekam to w nieskończoność…
Robię sobie jedną przerwę na kawę i jedną na herbatę. I przerwę na wyjście do sklepu i przerwę na gotowanie obiadu. :P
Przydatny post :) Dzięki :)
Fajne rozwiazania niby prozaiczne a jednak pomocne:)O najprostszych rozwiazaniach czesto sie zapomina
Ja do odmierzania czasu polecam: http://e.ggtimer.com/ – Nie trzeba nic pobierać, a dodatkowo można ustawiać na tyle na ile się chce i na ile potrzeba :)
A do blokowania stron możesz skorzystać z tego: http://www.instalki.pl/demonstracje/internet/11751-google-chrome-blokowanie-wybranych-stron-internetowych.html Ale tylko wtedy jak korzystasz z Google Chrome.
Mam nadzieje, że jakoś pomogłam :) + Świetny post!
Pozdrawiam :)
Lavinias-life.blogspot.com
Na szczęście większość wprowadzam w życie, a najlepsze jest wcześniejsze wstawanie i do południa ogarnięcie jak największej ilości zaplanowanych spraw.
Punkt 3 – sama prawda! Ja w ogóle nie umiem siedzieć po nocach, po 21 dosłownie mózg przestaje mi pracować :D i mogę co najwyżej obejrzeć jakiś mało wymagający film. Dlatego połączenie studia + praca było dla mnie takie ciężkie, nieraz wracałam do domu o 20:00 po 10 godzinach pracy, a tu jeszcze projekty i egzaminy… teraz w weekendy (chociaż spanie po pracowitym tygodniu mi się należy :P) też staram się wstawać ok. 8:00 – zwyczajnie, szkoda mi dnia :)
Dopiero niedawno wpadłam na to, że praca 7 dni w tygodniu wcale nie wychodzi mi na dobre. W weekendy staram się „mieć weekendy” chociaż ciągle zżerają mnie wyrzuty sumienia, bo przecież mogłabym pracować.
Ale zauważyłam, że jak zrobię sobie dwa dni w tygodniu wolne, to potem cały tydzień mam lepszy. :)
Zawsze mnie zastanawia, dlaczego osoby, które ZARABIAJĄ pracując w domu muszą się motywować i zmuszać do pracy. Mnie motywuje już samo to, że dzięki temu, co teraz robię i czemu się poświęcam dostanę za to forsę. Jeśli nie to to wyznaczam sobie cel, że chcę na przykład uzbierać kasę na jakieś mega marzenie, np. super drogi rower z Electry. Ja nie pracuję w domu, ale już sam fakt, że z każdym kolejnym dniem spędzonym w pracy jestem coraz bliżej mojego celu napełnia mnie motywacją. :-)
Nie pracuję w domu, bo zwariowałabym. Jak człowiek wychodzi z tych swoich 4 ścian, do ludzi, musi się „ładnie” ubrać i umalować, to wtedy jakoś idzie. W domu chodziłabym do 12-tej w piżamie i w ogóle tragedia. A ja też jestem „na swoim”. Jednak mam wynajęte biuro, a praca poza domem w moim przypadku mobilizuje i zdecydowanie sprawdza się. Podziwiam więc Paula, że jak twierdzisz z trudnościami, ale dajesz radę. Ja do pracy w domu nie nadaję się kompletnie.
Uśmiechnęłam się jak czytałam o tzw. martwych punktach. Jednym z moich jest odwiedzanie, w pracy oczywiście, bloga 'One little smile’:)
Do blokowania portali w Chrome używam StayFocusd, bardzo fajne narzędzie, ustawiamy sobie ile czasu dziennie możemy spędzić na danej stronie i w jakich godzinach licznik ma działać. Pon,adto gdy jesteśmy na stronie i jej nie używamy wyświetla się komunikat i wtyczka przestaje liczyć czas :)
Punkt 1 i 2 świetnie się sprawdza w moim przypadku! Nad wczesnym wstawaniem i walką z rozpraszaczami ciągle pracuję, ale jest ciężko ;)
Strasznie podobają mi się wzorki na tytule i na tle! Skąd je pobrałaś?
Fajny post. Dla mnie notes pod ręką to konieczność :D
Z wieloma punktami się zgadzam i stosuję :)
Kartka i długopis muszą być ze mną wszędzie,
a jeśli nie one – tworzę notatkę w telefonie,
którą po chwili przepisuję na papier :)
Świetne zestawienie :) Mniej więcej tak samo staram się wykorzystywać swój czas w 100%. Notes to moja podstawa od wielu lat.
Jeśli chodzi o portale społecznościowe, czasami ustalam sobie dni, w które w ogóle z nich nie korzystam, a w pozostałe ustalam sobie, że wchodzę tylko raz na każdą stronę. Bynajmniej nic mnie nie omija w porównaniu z dniami, kiedy zaglądałam tam 10 razy :P
Pięknie tu u Ciebie, za każdym razem jak wchodzę to się zachwycam:) Świetnie opisane i takie prawdziwe. Mam podobnie, że jak mnie wciągnie jakiś pomysł/projekt to godziny lecą jak szalone.
Pozdrawiam
Karolina Żyj Kochaj Twórz
Świetny poradnik, wykorzystam! :)
Bardzo podoba mi się pomysł zmiany miejsca pracy, to jest szczególnie fajne jak się pracuje w domu. Ja zawsze siedzę przy kompie przy stole w kuchni, mam tam „swoje miejsce”, ale kiedyś potrzebowałam dużego skupienia, córki nie było w domu więc siedziałam u niej przy biurku i pracowało mi się inaczej, a co za tym idzie, tak jakoś produktywniej.
tak, samodyscyplina i zaparcie to coś czego czasem mi brakuje…
na szczęście ze społecznościowców to tylko bloger i to tylko głównie w pracy rządzi, bo w domu nie ma na to niestety czasu ;)
Bardzo ciężko jest pracować na własny rachunek, gdyż mało rzeczy nas ogranicza. Dlatego cieszę się, że mogę pracować w biurze, gdzie panuje atmosfera pracy.
Także mam zawsze pod ręką kartkę i długopis, gdyż myśli mam 1000 na minutę, albo i więcej. Polecam też program Nozbe, który ułatwia mi organizację czasu;)
Pozdrawiam
Podoba mi się pomysł ze zmianą miejsca! Zastosuję :-)
Nawet nie wiesz jak potrzebowałam takiego wpisu. Na większości blogów twa wakacyjne rozleniwienie, a u mnie praca wre i końca nie widać, więc cieszę się, że chociaż ktoś poruszył w wakacje temat pracy i motywacji. :) Również prowadzę własną firmę i mam teraz takie gorsze dni (zbyt późne wstawanie, natłok zajęć). Twój wpis uświadomił mi, że chyba pora się ogarnąć i lepiej zorganizować. :)
Super rady! A jeśli chodzi o blokowanie stron (portali) to można to cnyba zrobić po prostu w przeglądarce. Albo ustaw soboe to, co rodzice ustawiają swoim dzieciom, żeby przadkiem nie natrafiły na nieodpowiednie strony.
Pozdrawiam,
Lina
Bardzo dobre zasady :) Sama funkcjonuję według podobnych :)
Świetne zasady. Ja wykorzystuję przede wszystkim tą pierwszą – mam duży kalendarz i zapisuję w nim absolutnie wszystko :) Dzięki temu mam zrobione wszystko na czas i nie muszę się martwić, że czegoś zapomnę :)
im-bookworm.blogspot.com
Opublikowałaś ten posty w idealnym czasie! Teraz, kiedy potrzebuję motywacji i kopa w tyłek, bo sesja_poprawkowa_is_coming… :D Postaram się skorzystać z Twoich rad, szczególnie z tego odliczania czasu przy komputerze! Świetnie. :) No i prześliczna szata graficzna :)
muszę sobie te porady wziąć do serca;) szczególnie numer 6, który jest moją zmorą x)
Ja właśnie mam przy sobie notes,nigdy nie wiadomo kiedy będzie nam potrzebny ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*
Nigdy za wiele takich rad :)
Musisz być naprawdę dobrze zorganizowana :) Ja mam z tym stale problem i zakopuję się w niedokończonych sprawach… Kiedyś chyba dorosnę do podobnej, wypracowanej techniki :)
pozdrawiam, A
Sama mam już we krwi pare z tych nawyków i zwłaszcza wstawanie rano zwiększa moją produktywność :)
Pozdrawiam!
Będę szczera, ponieważ „nawet najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa”. U mnie wszystko wygląda nieco inaczej. Jestem zdezorganizowana. Jeżeli chcę coś zrobić, nie mogę tego planować. Wolę zrobić to „teraz, w tym momencie” niż zwlekać w nieskończoność. Oczywiście są rzeczy, które powinno się, a nawet należy planować z wyprzedzeniem takie, jak np. wyjazd na zagraniczne wakacje. To tak, w tym przypadku planuję, ale obowiązki domowe to tylko poprzez spontan.
Pozdrawiam,
O R A S E Y
Fajne zasady :)
ja próbuję nauczyć się wstawać o 7, jak na razie jest ciężko :D
jakbym słyszała swoje myśli! mam to samo! a te pożeracze czasu to i ja bym chętnie posłuchała jakichś porad, bo ciężko mi nad tym zapanować!
Paula każdy twój post jest dobry, serio! I strasznie miło i ciekawie się go czyta! Pozdrawiam :)
<3
U mnie najlepiej sprawdza sie system 30 minut pracy czy nauki i 5 minut przerwy ;) w ciągu przerwy najcześciej wstaje, robię malutki spacer po pokoju lub zrobić sobie herbatke czy jakas przekąskę ;) z Twoich pomysłów tez postaram sie skorzystać!
Przerwy tak, ale wtedy kiedy ja ich potrzebuję. Wściekłabym się gdybym pisała coś ważnego, była w trakcie pisanie zdania i nagle zacząłby mi ciemnieć ekran, a ja przez to 5 cholernych minut zapomniałabym co miałam napisać ;/
Przepadłam…. natrafiłam na Twojego bloga i kompletnie przepadłam….. czytam, czytam i czytam……. chyba zarwę noc i rano będę bardzo NIEPRODUKTYWNA :D
Ja sobie radzę troszeczkę inaczej – daję nagrody: włączę sobie ulubioną piosenkę/schrupię coś/sprawdzę pocztę dopiero po wykonaniu ustalonego, nudnego, nielubianego zadania. Czasem działa :)
Wstawanie rano rzeczywiście powoduje, że więcej się w ciągu dnia zrobi. Strasznie podoba mi się ten nowy szablon :)
Twoje porady uświadomiły mi, że u mnie z produktywnością też różnie bywa ;)
Jestem maniaczką listową. Mam swój święty notesik, który uwielbiam i w którym mam absolutnie wszystko. Staram się codziennie wykreślić ok. 3 ważne zadania. To daje mi poczucie, że dzień nie była zmarnowany i ważne projekty posuwają się do przodu. Jak się jest swoim szefem (i przy okazji czyimś jeszcze) to zobowiązuje :). I walczę z martwymi punkami – to najgorszy mój przejaw prokrastynacji.
Wstawanie rano jest cudownie. Też znaczynam dzień od 7. W weekend też, bo jest więcej czasu na zorbienie czegoś:)